11 października 2014

Muza Claudela: Rosalie Ścibor-Rylska

Francuska badaczka życia i twórczości Paula Claudela - pisarza nazwanego „pierwszym po Dantem poetą chrześcijaństwa” - stworzyła fascynującą opowieść o bardzo pięknej, wytwornej i dumnej Polce, która stała się femme inspiratrice, czyli kobietą natchnioną i będącą natchnieniem. Muza Claudela była uosobieniem charakterystycznego typu kobiety dla epoki, w której żyła.

Jednak opublikowana trzy lata temu we Francji, a w tym roku przetłumaczona na język polski pasjonująca książka Thérèse Mourlevat to nie tylko oparta na materiałach źródłowych biografia urodzonej w Krakowie Rosalie Ścibor-Rylskiej (primo voto Vetch, secundo voto Lintner) i niszczącej sile uczucia, które połączyło ją ze słynnym francuskim poetą katolickim, ale także poniekąd o związkach między Polską a Francją. Wydaje się, iż można wierzyć badaczce, że pieczołowicie zrekonstruowała nieznany dotąd bliżej fragment biografii Paula Claudela. We wstępie podkreśliła, że to, czego nie mogła potwierdzić, nie znalazło się w książce. Mamy więc do czynienia z solidną erratą do jego życiorysu. Jest to rodzaj literatury z ograniczoną kreacją autorską, ale poruszającą najczulsze struny duszy. Odtworzone przez Thérèse Mourlevat  fakty były dotąd głęboko ukrytą częścią życia nie tylko francuskiego poety, ale także wybranki jego serca i całej jej dużej rodziny. Dramatyczne wydarzenia opisane w książce były przez bardzo długi czas owiane tajemnicą. To sprawia, że czytelnik może być momentami nawet zmieszany, poznając najintymniejsze myśli, rozmowy i wydarzenia rodzinne, ale z drugiej strony trudno oderwać się od bajronicznej w duchu historii miłosnej.

Niezwykle interesująca jest fabuła tworząca tło dla tego romansu. Ze względu na to, że muza Claudela była naszą rodaczką, w dodatku kochającą kraj swojego ojca, nie brakuje fascynujących wątków polskich (w książce znajdziemy ciekawe opisy pobytu jej dwóch synów w Polsce). Francuska autorka z dużym wyczuciem i znawstwem opisuje naszą rodzimą historię i narodowe cechy Polaków. Te fragmenty mogą się okazać dla polskich czytelników nawet bardziej interesujące od opisów burzliwego życia Rosalie i jej dwóch małżeństw na tle przełomu XIX i XX wieku, a potem wypadków wojennych i powojennych. Śledząc życie muzy Claudela, przemierzamy niemal cały świat, od galicyjskiego Krakowa i Lwowa, przez miasta południowo-zachodniej Francji, chińskie miasto Fuzhou, Brukselę, Londyn, a nawet Seszele, by powrócić do Francji. Płyniemy ekskluzywnymi statkami, zaglądamy do wnętrz francuskich domów i modnych sklepów, a także konsulatów. Mnóstwo tu obyczajowego szczegółu, ale także realiów życia na przełomie XIX wieku i XX wieku. Jest też poruszająca ludzka historia – niełatwa miłość i trudne życiowe wybory.

Zgodnie z tytułem i podtytułem w książce króluje niepodzielnie kobieta, obdarzona olśniewającą, słowiańską urodą z kraju Północy. Rosalie miała delikatną cerę w odcieniu dzikiej róży, twarz, którą ożywiały śmiech i rozmowa, sięgające do kostek, jasne niczym łany zbóż włosy, zielone oczy, elegancką sylwetkę oraz pełen wdzięku chód. Była córką Angielki Agnes Vetch oraz wielkiego polskiego patrioty i emigranta Władysława Ścibor-Rylskiego. Rodzina Scibor-Rylskich słynęła z tradycji patriotycznych. Wielu członków tej familii angażowało się w działalność konspiracyjną, narodowowyzwoleńczą i nad odbudową kraju. Ścibor-Rylscy byli rozsiani po wielu zakątkach dziewiętnastowiecznej Europy. Jak pisze autorka biografii, Rosie powie kiedyś dzieciom, że w dawnych czasach Rylscy mogli przemierzyć konno drogę z Białegostoku na Ukrainę, nie opuszczając swoich włości. W Krakowie można pospacerować jej śladami. W kościele Kapucynów widnieje tablica uwieczniająca jednego z krewnych ojca Rosalie. Na cmentarzu Rakowickim zaś warto poszukać tablicy upamiętniającej Władysława Ścibor-Rylskiego, którego szczątki zostały na tę nekropolię przeniesione w 1923 roku, wraz z prochami innych weteranów powstań narodowych z lat 1815-1863.

Tablica w kościele Kapucynów. Zdjęcie moje


7 października 2014

Szerokie stepy i wysokie topole Ukrainy w powieści Ireny Bączkowskiej





[...] W XI wieku, […] przed tatarskim „igiem” […] kraj ten był tak niesłychanie bujnie rozkwitający, pełen bizantyjskiego bogactwa, bojarów i książąt, sokolników z sokołami na ręce i dojeżdżaczy z psami na smyczy, białogłów w zawojach na głowie, dworów z cegły murowanych, monasterów, życia, co kwitło pełnią, pieśniami układanymi przez rybałtów, księgami pisanymi przez latopisów; a dziś pozostało jako ślad tylko parę monasterów warownych, parę cerkwi i drobne, cienkie cegły wbudowane w stare dwory, cerkwie i młyny, i głos niektórych pieśni i bylin, i słowa o Pułku Igora, i bojarskie stroje bab - mleczarek z Zadnieprza, które - raz modę prawieczną przyjąwszy - pozostały jej wierne przez długie, długie wieki. [...]

(Irena Bączkowska, Letnie noce. Opowieść o Ukrainie początku XX wieku, Veritas, Londyn 2005, s. 268)
 


 Polska literatura zakorzeniona jest w  Kresach, tam urodziło się najwięcej autorów, którzy kształtowali naszą wyobraźnię, tam też powstały najcenniejsze dzieła. Do grona takich parających się piórem „kresowiaków” należy zaliczyć Irenę Bączkowską. Jej powieść Letnie noce to epicka historia opowiadająca o losach mieszkańców polskich zaścianków położonych na ziemiach nadniebrzańskich w latach 1900-1914. Przedstawiam Wam urzekającą powieść zapomnianej polskiej pisarki rodem z Kijowa! 



Powieść szybko została doceniona i wyróżniona I nagrodą londyńskich „Wiadomości”. Walory utworu dostrzegli między innymi Józef Mackiewicz i Jan Rostworowski. Irena Bączkowska zadebiutowała opowiadaniem Kujawski bal opublikowanym dziesięć lat wcześniej na łamach wspomnianego pisma. Krytycy i czytelnicy od razu okrzyknęli autorkę objawieniem literackim na emigracji. Kolejne opowiadanie - Droga do Braiłowa - potwierdziło jej talent pisarski. Warto wspomnieć, że opowiadaniami Ireny Bączkowskiej zachwycali się między innymi Melchior Wańkowicz i Stanisław Cat-Mackiewicz. Pierwsze wydanie powieści, którą miałam niedawno przyjemność przeczytać, ukazało się w 1963 roku pod tytułem Wróble noce. W ponownej edycji, londyńskiej z 2005 roku, zmieniono tytuł na Letnie noce. Autorka przedmowy, Regina Wasiak-Taylor, nie wyjaśnia jednak powodu tej zmiany. Wydaje mi się, że pierwotny tytuł trafniej oddaje urodę powieści i brzmi bardziej poetycko.



Pisarka ukazuje codzienne życie polskiej społeczności mieszkającej  w Koczorówce i Pszenorodzi; tylko czasami przenosimy się do Kijowa albo Brusiłowa, gdzie mądrzy Żydzi […] mieszkają, światowi, kombinatorzy, międzynarodowi ludzie, wszędzie swoich mają, po świecie całym. Galeria wykreowanych przez Bączkowską postaci cechuje się dużym zróżnicowaniem. Poznajemy przede wszystkim taką oto populację:





[...] Szlachta polska kresowa od wieków tu osiadła, bogata, pyszna i barwna. Łby męskie -  wielkie i uparte, karki trudne do zgięcia, czoła szerokie, buta na twarzach, chociaż korzą się w tej chwili przed Bogiem. Odważni są i szaleńczy, jakżeż zdolni i pracowici. Jakże pyszni w swym „samodurstwie”, nieustępliwi i dufni w sobie. Ileż to krwi, ras i gatunków złożyło się na tę szlachecką kombinację […] A jakżeż inny jest świat pracowników i urzędników.  To ludzie, co przyszli przeważnie za chlebem z głębi Polski, sublaponoidzi lub typ dynarski - śródziemnomorski; ludzie znacznie drobniejsi i delikatniejsi w budowie, eleganccy i wiotcy, sentymentalni i szemrzący z lekka w mowie, jak zwiewna nuta kujawiaka […] (s.  227-229).




W położonym w Koczorówce szlacheckim dworze, w którym straszy zmarły dziadek Fredzio ("wariat, muzyk, szaleniec, dziwak i esteta"), mieszka Ariana, zwracająca uwagę swoją osobliwością nastolatka, lubiąca łazić po dachach i plewić buraki, wraz z matką i francuską guwernantką Luisą, którą gorące serce wygnało z dalekiej, południowym słońcem rozgrzanej, Prowancji, od zapachu winogron i gorącej oliwy, od szarych, oliwkowych drzew i szarawych winnic, od łapacatych o dwukolorowym pniu platanów - do szerokich stepów i wysokich topoli Ukrainy. Poznajemy też Katerinę, córkę lokaja, która swego czasu służyła u dwóch hrabin, ale właśnie zaczyna pracę u nowej pani - młodej i nabożnej, która sporo dzieci chowa, szkółki i ochronki dla dzieci wiejskich zakłada. Nielekkie i pracowite życie ma Klimowa - żona lubiącego zaglądać do butli z gorzałką chłopa i matka dwanaściorga dzieci. Zmarniała i wyczerpana kobieta umiera nagle, przy pieczeniu chleba, tuż po porodzie kolejnego dziecka. A tymczasem w sąsiedniej Pszenorodzi żyje sobie w pałacu bez większych trosk, stale przyciągając mężczyzn swym zewnętrznym powabem i szaloną dezynwolturą, pięć córek hrabiny "Riepusze" ("wymawiaj z francuska" - radzi snujący opowieść wszechwiedzący narrator), jak panią Melę przezwała Grey - studentka z Krakowa. Wszystkie damy na leniwym życiu wyhodowane - wytworne kobiety tego kraju.