5 czerwca 2013

In angello cum libello





Do tego stopnia zainspirowała mnie opinia Marlowa, że długo nie zwlekając, zamówiłam sobie książkę. Kosztowała przysłowiową złotówkę! Jak nisko ceni się dziś klasykę... Ostrzegam. W niniejszym (krótkim, by nie zanudzić) poście będzie dużo achów i ochów.

Zbrodnie Sylwestra Bonnard(a?) to po prostu arcydzieło! Nie czytałam dotąd piękniejszej książki o miłości do ksiąg i ludzi. Powieść ta podbiła moje serce całkowicie. Przepojona jest mądrością, pogodną ironią i życzliwością. Jednocześnie jednak jej treść podszyta jest nutką melancholii i sceptycyzmu, a wszystko to razem sprawia, że obcowanie z tą lekturą przemienia się w niezwykłe przeżycie, optymistycznie nastrajające.


Tytułowy bohater, jak sam ironicznie o sobie powie, sen swojego życia przemarzył w bibliotece. Jednak ocierające się wręcz o obsesję zamiłowanie do studiowania i gromadzenia starych manuskryptów nie przesłoniło mu świata, do którego zachowuje duży dystans. Cechuje go prawie bezgraniczna ufność do losu i ludzi. Od pierwszych stron polubiłam tego starego bibliofila, którego "zbrodnią" okaże się porwanie wnuczki kobiety, którą kochał w młodości. Jednak cała sprawa znajdzie szczęśliwy finał,  a to przestępstwo zamieni się później w inne, chyba dużo gorsze: sprzedaż swojej okazałej biblioteki. Zachowuje jednak dla siebie jeden rękopis: Złotej legendy Jacopo da Voragine'a. We wzmiankowanej przez Marlowa sondzie na ten temat nie miałabym szans. Nie mam aż takie wiedzy. Musiałam zajrzeć do encyklopedii, by dowiedzieć się, na czym polega unikatowość tego manuskryptu i kim był autor. Dla niewtajemniczonych kopiuję notkę z niej: 

Jakub z Voragine, błogosławiony, ur. między 1228 a 1230, Varazze, zm. 14 VII 1298, Genua, wł. pisarz rel., dominikanin; arcybiskup Genui; autor słynnego zbioru legend związanych z życiem świętych i kośc. świętami Złota legenda.


Powieść Anatola France'a składa się z dwóch opowieści (Polano i Joasia Alexandre) spisanych w formie pamiętnika starego bibliofila. Bardziej podobała mi się ta pierwsza. Odnotowywane przez niego rozważania rozbrajają swoją prostotą. Ponadto czytelnik od samego początku poczuje, jak porywa go nurt niespiesznej narracji. Od razu poddajemy się zniewalającemu urokowi języka. Pełne ujmującego powabu są choćby opisy dziewiętnastowiecznego Paryża i jego klimatu, który może jednak nie przeminął, co potwierdziliby dzisiejsi jego mieszkańcy. Za sprawą języka, fabuły i bogactwa złotych myśli można sobie przy tej powieści po prostu odpocząć i pomyśleć,  jej wdzięk jest hipnotyzujący wręcz!

***********************************************
W ramach dodatkowej zachęty parę cytatów:



 Czas uchodzący jest miły dla tych, którzy przyjmują go życzliwie i wyrozumiale.

Człowiek jest panem czasu, to jest samego życia tylko wtedy, gdy podzieli go na godziny, minuty i sekundy, to jest na cząstki odpowiednie do krótkości ludzkiego istnienia.

Życie dlatego wydaje nam się krótkie, że niebacznie mierzymy je według naszych szalonych nadziei.

Upał zupełnie inaczej działa na skrzydła muchy niż na mózg archiwisty paleografa, trudno mi bowiem było myśleć i czułem przyjemną martwotę, z której wyrwałem się tylko gwałtownym wysiłkiem.

Żyłem wśród ksiąg jak dziecię bawiące się kostkami do gry.

Siedzę i marzę. Myśli wypływają z mego mózgu jak piana z butelki piwa. Lotne sa i lekkie i ich gra mnie bawi.


Wszyscy mamy w sobie Don Kichota i  Sanczo Pansę, których słuchamy, a chociaż Sanczo nas przekonywa, to jednak podziwiać musimy Don Kichota...

 
 


 

 

Anatol France, Zbrodnia Sylwestra Bonnard, tłum. \Jan Sten, Zielona Sowa, Kraków 2005.