22 września 2012

W krainie czytelników i pisarzy



Autor uroczej książeczki o sztuce czytania i pisania, nieznany w Polsce szwedzki poeta, pisarz i eseista, Olof Lagercrantz, nazwał akt czytania cudem większym niż kiełkowanie ziarnka zboża znalezionego w grobowcu faraonów. Przesada? Jeśli się głęboko zastanowimy, stwierdzimy, że nie jest to wcale przejaskrawione ujęcie. Cud czytania polega na używaniu wyobraźni. Truizm ten Lagercrantz zilustrował piękną opowieścią o Bogu jako autorze (zacytowałam ją w innym poście), a także przywołaniem słów pewnego niemieckiego naukowca, który misterium czytania (tak, misterium!  - takie określenie pojawia się w książce) porównał do sceny, na której pisarz wraz z czytelnikiem wystawia widowisko wyobraźni. Autor przytacza też słowa Josepha Conrada na temat „współpracy” pisarza z czytelnikiem i czytelnika z pisarzem.  

Co za wspaniała nowina, że właśnie tobie podoba się moja książka, bo autor pisze tylko jedną połowę książki. O drugą połowę musi się zatroszczyć sam czytelnik – napisał Conrad w liście do przyjaciela.

Lagercrantz wypomina pisarzom, że zapominają o tym, iż czytelnik jest współtwórcą ich dzieła. Myślę, że dziś sam czytelnik nie pamięta o tym, że „pisze” połowę książki, a przecież, jak podkreśla Lagercrantz, będzie ona tym lepsza, im zdolniejszy się on okaże i im więcej serca włoży w lekturę.

16 września 2012

"Komu wolno sądzić ocalałych?"



Getto było centralnym zdarzeniem jej losu, sceną najważniejszą. Podstawowym punktem odniesienia. Wobec niego wszystko się działo.
Nie wiedziała wówczas, że całe jej życie określą te właśnie dni, piętnaście miesięcy spędzone za murem, kiedy miała niewiele ponad dwadzieścia lat. Co się wtedy wie, jak dorasta, czym dysponuje w walce ze światem?



Mnóstwo sensownych i potrzebnych pytań, a niewiele odpowiedzi. Książka Agaty Tuszyńskiej to prawdziwie świdrująca lektura. Poruszające studium piekła, jakie po wojnie stworzyli sobie nawzajem Żydzi, którzy ocaleli z Holokaustu. Opowieść o samotności i cierpieniu żydowskiej pieśniarki, zaszczutej być może niesłusznie przez rodaków, którzy uparcie głosili plotki o jej współpracy z gestapowcami, ale nigdy nie mogli jej tego udowodnić, wzbudza niezwykle mocne uczucia. W tej sieci wzajemnych oskarżeń próbowała się poruszać Tuszyńska. Uparcie i odważnie drążyła i szukała prawdy. Nie udało się. Po ponad pół wieku od wojny zacierają się ślady, świadkowie albo już nie żyją, albo milczeli (na przykład Władysław Szpilman nigdy publicznie nie wypowiedział i nie napisał ani jednego zdania o Wierze Gran, z którą w getcie codziennie pracował w kawiarni „Sztuka” przez kilkanaście miesięcy i dla której specjalnie pisał piosenki), a słowa o pieśniarce tych osób, z którymi rozmawiała autorka, trudno jej było potwierdzić. Jedni jej bronili i zapewniali o jej niewinności, a drudzy oskarżali. Dokumenty jakieś podobno istniały, a te nielicznie zachowane wzbudzają wątpliwości, ponieważ to, czy są one wiarygodne, czy zapisane w nich fakty odpowiadają prawdzie – niełatwo ustalić nawet najlepszym historykom.