22 maja 2013

O czeskich zgredach

Mąż chce zrobić żonie psikusa. W tym celu w Muzeum Figur Woskowych w Londynie chowa się w jednej z sal. Staje przy wejściu zupełnie nieruchomo i zaczyna udawać mordercę-dusiciela, wyciągając przed siebie ręce, tak jakby chciało się kogoś złapać za szyję.  Pomyślał, że gdy żona wejdzie, zrobi charakterystyczny dla dusiciela ruch, aż krzyknie z przerażenia, a potem będą mogli sobie o tym opowiadać, śmiejąc się do rozpuku. Żona tymczasem postanawia pójść zupełnie gdzie indziej, a naprzeciwko męża staje staruszka i przygląda mu się przez długi czas. A jeśli ma ona jakieś kłopoty z sercem? Z niepokojem zastanawia się w duchu. Postanawia się nie ruszać. Pot spływa mu twarzy, ręce trzymane nieruchomo w powietrzu zaczynają boleć, w ogóle całe ciało zaczyna mu dokuczać... Kogo wystraszył Michalek? Samego siebie, stary! Więc niech lepiej w te pędy przywrócą do krzyżówek Arystotelesa i Wilde'a, i Stanisława Jerzego Leca!...

Tego rodzaju historyjki z życia wzięte opowiadają sobie, przekrzykując się nawzajem, stali bywalcy knajpy o nazwie "Cisza". Humor sytuacyjny, jak przyznacie, w mistrzowskim stylu. A dalej jest równie ciekawie i zabawnie, ale bywa też cierpko i refleksyjnie. Ponadto pierwsze zdania powieści to absolutny majstersztyk; kto ciekaw, niech sięgnie po książkę. Co tu dużo pisać. Sprytni i za pomocą szyderstwa broniący się przed światem bohaterowie, dużo ironii, ale i w równej mierze sentymentu, anegdotyczny nurt opowieści, wciągająca i niepozbawiona liryzmu fabuła - to przepis na udaną powieść utrzymaną w hrabalowskim klimacie. Nad całością unosi się oczywiście duch knajpianej gawędy. Uwielbiany przez Czechów, a przez Polaków dopiero odkrywany, Petr Šabach jawi się jako pisarz mający słuch wyraźnie wyczulony na zabawną stronę życia, z którym możemy się mocować na rożne sposoby i nawet zwyciężać co jakiś czas w tym pojedynku. Jedynie ze śmiercią nie możemy wygrać. Na to nie możemy nic poradzić - zdaje się przekonywać pisarz.

Akcja rozpoczyna się w chwili, którą każdy z nas doskonale pamięta, bo w dniu, w którym wszystkie telewizje świata przez cały czas pokazywały niewiarygodny atak terrorystyczny na World Trade Center. Wydarzenie to potęguje upodobanie jednego z bohaterów (mających koło sześćdziesiątki) do snucia teorii spiskowych. Skłonność ta, ku przerażeniu jego przyjaciela, będzie nabierać cech obsesji, niemalże manii prześladowczej, która każe w zawiniętym kłębku człowieka widzieć podejrzanie wyglądającą torbę z ładunkiem wybuchowym w środku. Mimo to, po wielu perypetiach, które przytrafią się zarówno jemu, jak i jego kumplowi od 11 września 2001 roku, zdecyduje się wyruszyć w podróż do Ameryki. Na wątku opowiadającym o próbie realizacji tego planu zdecydował się pisarz zakończyć utwór. Czy Evzen będzie na tyle odważny, by wsiąść do samolotu, który przecież, idąc tokiem jego rozumowania, może zostać porwany? Tego się nie dowiemy. To już moje dywagacje. Dalszy ciąg historii dwójki zgredów można sobie samemu wyobrazić i ją spuentować, do czego zachęca pisarz adnotacją: Dopisać jakiś ładny koniec! Może i tak uczynię, a Was zachęcam do sięgnięcia po powieść, choćby po to, poprawić sobie nastrój i uświadomić sobie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.



20 maja 2013

Krakowskie święto literatury w Muzeum Armii Krajowej

W sobotni wieczór profesorowie  Tomasz Burek i Krzysztof Koehler dzielili się na gorąco swoimi wrażeniami po lekturze powieści Ślady krwi Jana Polkowskiego, który - jak się później okazało - obchodzi  właśnie sześćdziesiąte urodziny.  Mamy zatem do czynienia z niezwykle rzadkim w literaturze przykładem prozatorskiego debiutu w wieku 60 lat. Prof. Burek  wyznał, że  będzie wracał do tej powieści jako chleba mojego powszedniego.  Zaznaczył, że na dzieło poety debiutującego w roli prozaika  składa się pięć zazębiających się ze sobą historii: rodzinna, miłosna, religijna, polityczna i kryminalna. Drugi z zaproszonych literaturoznawców, prof. Koehler,  również nie szczędził pochwał  i choć, jak przyznał, ze sceptycyzmem podchodził do lektury powieści, gdyż "wypaleni poeci" często biorą się za prozę,  to jednak przekonał się, że ta jego teoria nie znajduje potwierdzenia w przypadku Jana Polkowskiego. Za jeden z najważniejszych walorów powieści uznał jej "moc językową", którą zresztą można było poczuć, wsłuchując się w czytane fragmenty powieści. W trakcie dyskusji poruszano wiele uniwersalnych problemów, gdyż powieść niewątpliwie skłania do przemyśleń. Prowadzący spotkanie dziennikarz Piotr Legutko powiedział, że w trakcie lektury powieści Ślady krwi miał wrażenie odświętności, co rzadko się zdarza we współczesnej literaturze. Przed rozmową literaturoznawców zgromadzona publiczność miała okazję obejrzeć znany program telewizyjny Kwestionariusz kultury z udziałem poety.














Syn poety Tadeusz, znany jako Tadek Firma Solo, rapował ku pamięci Danuty Siedzikówny „Inki” i gen. Fieldorfa „Nila”. Wcześniej jego siostra, Barbara Polkowska, zagrała na skrzypcach trzy utwory, wprowadzając przybyłych czytelników w nastrój liryczny.  Dla jubilata i gości przygotowano jeszcze jedną niespodziankę muzyczną. Mianowicie można było posłuchać przepięknego wykonania pieśni Piechota, którą zaśpiewał tenor Mateusz Prendota wraz z chórem Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II (jak zaznaczył Piotr Legutko, ulubionej pieśni patriotycznej jubilata).






Wiele znanych twarzy, które można było zobaczyć w Muzeum AK, kazało snuć podejrzenia, że to nie będzie tylko zwykłe spotkanie promujące książkę. I rzeczywiście po zaprezentowaniu powieści zaczęła się część laudacyjna i w związku z tym bardziej prywatna. Jubilat siedział w otoczeniu rodziny, a także zaprzyjaźnionych z nim od lat profesorów, dziennikarzy i polityków. Lampkę szampana na cześć poety można było wypić w towarzystwie m.in. takich osób, jak: mjr Jerzy hr. Krusenstern, przewodniczący Oddziału Krakowskiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, wspomniani już profesorowie literatury: Tomasz Burek i Krzysztof Koehler, ale także Maciej Urbanowski, posłowie: prof. Włodzimierz Bernacki i prof. Ryszard Terlecki, posłanka Barbara Bubula, europosłowie: prof. Ryszard Legutko i Bogusław Sonik, redaktor naczelny „Rzeczypospolitej” Bogusław Chrabota, dziennikarz tygodnika "Sieci" Maciej Pawlicki oraz poeta Bronisław Maj. 

Sami widzicie, wśród tylu osobistości krakowskiego i ogólnopolskiego życia kulturalnego, akademickiego i politycznego, można było poczuć się trochę onieśmielonym, dlatego niektórzy zwykli czytelnicy i szarzy obywatele nie zostawali do końca i dyskretnie opuszczali salę. :)
Wprawdzie nie udało się zdobyć autografu, ale można było poczuć prawdziwą atmosferę święta literatury polskiej, a to pozostanie mi na długo w pamięci. Jedno z najlepszych spotkań autorskich, w jakich miałam okazję uczestniczyć w roli czytelnika. 

Relację ze spotkania dedykuję autorce bloga "Dom z papieru". 
Przepraszam za kiepską jakość zdjęć...