16 lutego 2014

Domowe księgozbiory Amerykanów

Wspaniała, arcyciekawa i krzepiąca książka! Kończę lekturę i wkrótce podzielę się refleksjami, dziś natomiast przytoczę dwie  historyjki, które opowiedział jej bohater, wielki patriota, profesor Witold Kieżun. Jedna z nich odnosi się do poziomu wiedzy absolwentów prestiżowych uczelni amerykańskich, a kolejna domowych księgozbiorów Amerykanów. Mamy lata 80. Bohater książki wykładał na amerykańskich uniwersytetach i miał dużo spotkań z tamtejszymi uczonymi. Jedno z nich dotyczyło  znakomitego ekonometryka, wykładowcy na wielu czołowych uniwersytetach:

"W trakcie jakiegoś koktajlu zostałem mu przedstawiony jako świetny wykładowca pochodzący z Polski. Na to ów Amerykanin: "Oh jeah, from Poland! Wonderful! I love Poland! Powiedz mi - zwraca się do mnie - dlaczego są takie demonstracje przeciwko premier Bandaranaike, czy dlatego, że jest kobietą, czy z przyczyn ideologicznych?". Odpowiedziałem, że niestety nie bardzo znam sytuację w Sri Lance. Profesor się zdziwił: "Jak to, przecież to jest sąsiedni kraj Polski?". Wyjaśniłem mu, że Polska leży w samym środku Europy. Przyznał mi się bez cienia zawstydzenia, że w szkole średniej wybrał tylko geografię Ameryki (w USA uczniowie mają taką możliwość), a geografii świata uczył się jedynie w podstawówce i jak widać bardzo niedokładnie..." (fragm., s. 452).

Nie sądzę, aby od lat 80. wśród amerykańskich uczonych coś się zmieniło w tej materii... I kolejna anegdota. W innym miejscu książki rozmówca profesora, Robert Jarocki, opowiada o atrapach książek w prywatnych domach, a prof. Kieżun potwierdza, że też się z nimi zetknął, ale uczelniane gabinety amerykańskich uczonych zawierały jednak prawdziwe książki:

 "Z książkami amerykańskich profesorów miałem kłopot. Byłem z żoną u jednego z wybitniejszych biologów w jego wspaniałej wilii. Miał polskie korzenie i był sławny, towarzysko sympatyczny. Po wieczornym obiedzie w jego ogromnym gabinecie podano kawę, koniaki, likiery itd. Ogromna ściana pokoju od podłogi do sufitu zabudowana regałami. Gdy ja prowadziłem jeszcze z profesorem-gospodarzem luźną rozmowę, usiłując odpowiedzieć na jego pytanie, dlaczego w Polsce brakuje mięsa, żona podeszła do tych regałów, żeby się zorientować w księgozbiorze. Wróciła z dziwną miną. Dopiero gdyśmy się pożegnali i z kimś ze znajomych, kto również uczestniczył w tym obiedzie, wracaliśmy samochodem do hotelu, powiedziała mi usiłując opanować śmiech, że te wszystkie wspaniałe, oprawione w skórę, z kunsztownymi złoceniami dzieła – to atrapy książek naukowych i literackich...
Znajomi potwierdzili, że to jest w Ameryce norma. Rzeczywiście, zwróciłem potem uwagę na reklamy w amerykańskich tygodnikach. Propagowano w nich kompletnie umeblowany gabinet dla intelektualistów, królowała tam ogromna szafa z imitacją wielkiego księgozbioru..."
(fragm., s. 405).


 Witold J. Kieżun - profesor nauk ekonomicznych, przedstawiciel polskiej szkoły prakseologicznej, żołnierz Armii Krajowej, uczestnik Powstania Warszawskiego, więzień sowieckich łagrów, pracownik naukowy Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie opowiada o Polsce wileńskiej, przedwojennej Warszawie żoliborskiej, nauce i konspiracji podczas okupacji niemieckiej, Powstaniu Warszawskim, o studiach i pracy w powojennym Krakowie oraz o swej dalszej drodze zawodowej: amerykańskich uniwersytetach, misji ONZ w Afryce i wreszcie o powrocie, poprzez Kanadę, do Polski. Żoną profesora była sanitariuszka „Jola” z batalionu „Gustaw” kompanii „Anna”, Danuta z domu Magreczyńska, z którą, jak mówił po jej śmierci w ubiegłym roku, "łączyły mnie wspólna walka w Powstaniu i 63 lata sakramentalnego związku małżeńskiego". Napisane przez profesora  wspomnienie o żonie można przeczytać TUTAJ. W książce "Magdulka i cały świat" Robert Jarocki udzielił głosu także Danucie Kieżun. W poruszającym wywiadzie udzielonym niedawno dla programu 'Bliżej': Witold Kieżun wyznał: "Smutno mi tak, że umieram nie w tej Polsce, o którą walczyłem..."

19 komentarzy:

  1. Tak wyglądał i być może wygląda intelektualizm Amerykanów i oni się tym wcale ale to wcale nie przejmują.
    O książce marzę. Wywiad z profesorem, jaki przeprowadził Jan Pospieszalski, wiele wiedzy o transformacji mi przymnożył, i nie jest to wiedza pocieszająca a z ogromną przykrością patrzyłam jak starszy człowiek, bardzo mądry człowiek, rozpłakał się stwierdzając, że jest mu smutno, iż w takiej Polsce mu przyjdzie umierać.
    A czy my mamy się z czego cieszyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie przejmują i jeszcze innych pouczają. Ale w książce poruszają rozmówcy o wiele ciekawsze wątki. Życiorysem prof. Kiezuna można by obdzielić kilka osób. Aż dziw, że jeszcze nikt filmu fabularnego nie nakręcił na kanwie jego biografii.
      Tak, nie mamy się z czego cieszyć...

      Usuń
    2. W zasadzie to się nie dziwię:) Polskich reżyserów, poza paroma, życiorys powstańca warszawskiego i więźnia gułagu, nie zainteresuje. Bardziej się opłaca nakręcić film o polskim antysemityzmie.

      Usuń
  2. Nie czarujmy się, wynik sondy kim była Bandaranaike mógłby u nas wypaść "tak sobie", podobnie jak i pytanie o umiejscowienie Sri Lanki :-) Takie anegdotki pokazują nie tylko poziom intelektualny ich bohaterów ale także, to że tak naprawdę niewielu poza nami samymi obchodzimy - wychowani jesteśmy na antemurale christianitas, Chrystusie narodów i bliżej naszych czasów siódmej potędze gospodarczej świata - a tu proszę, rzeczywistość skrzeczy, niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale Amerykanie aspirują to najmądrzejszego narodu świata, stale inne narody pouczając i demokratyzując. Parę stron dalej prof. Kieżun opisuje, jak to wspaniali Amerykanie chcieli demokratyzować Burundię, zupełnie nie licząc się z jej uwarunkowaniami społeczno-gospodarczymi. Brak z ich strony wyczucia i elementarnej wiedzy przyczynił się do wywołania tam wojny domowej na tle plemiennym... To tylko jeden z przykładów ignorancji amerykańskich decydentów w rożnych rozwijających się krajach... Prof. Kieżun z ramienia ONZ naocznie obserwował poczynania Amerykanów z Banku Światowego w Burundi i ma bardzo negatywne wspomnienia. Poza tymi ci absolwenci prestiżowych uniwersytetów amerykańskich zostają potem politykami. Kto pisał przemówienie Obamie z okazji przyznania medalu Janowi Karskiemu ? Absolwent Harvardu. Chciałabym, żeby polscy i amerykańscy politycy mieli taką wiedze i horyzonty intelektualne, jak prof. Kieżun. Marzenie:)

      Usuń
    2. To że Amerykanie zachowują się jak słoń w składzie porcelany, to fakt od dawna znany i z tym nie ma co dyskutować. Miałem na myśli, coś innego - dwoistość naszego myślenia i zachowania. Z jednej strony traktujemy Amerykę jako światowego żandarma, a Amerykanów za niezbyt rozgarniętych a z drugiej my (ci bardziej rozgarnięci) trzymamy się kurczowo ich klamki a Ameryka ciągle pozostaje ziemią obiecaną. Marzenia o osiągnięciu poziomu intelektualnego Profesora nie ograniczałbym tylko do polityków :-)

      Usuń
    3. Tutaj bym polemizowała. Wydaje mi się, że już nie trzymamy się ich klamki, tylko Rosji... Ameryka już nie jest dla nas ziemią obiecaną, prędzej Irlandia:)
      Co do wiedzy, biję się w piersi. Daleko mi do prof. Kieżuna.
      A od polityków w pierwszej kolejności powinniśmy wymagać szerokich horyzontów intelektualnych i moralności, bo to im powierzamy naszą przyszłość.

      Usuń
    4. W USA jest nas ok. 10 mln tak że Irlandii trochę brakuje do tego wyniku, a pewnie gdyby zostały zniesione wizy do USA to wynik byłby jeszcze lepszy :-). A co do polityków - tacy politycy jakie społeczeństwo, i ktoś w końcu ich wybrał :-)

      Usuń
    5. Pisząc o Irlandii, miałam na myśli ostatnie lata.

      Usuń
  3. Książkę namierzyłam już na znanym nam obu i lubianym blogu Dom z papieru. Muszę mieć! :))
    Anegdotki, które przytaczasz - przednie!
    To ja dodam swoją tycząca się USA. Mąż był 2 lata temu służbowo w Chicago. Rozmawia z amerykańskimi inżynierami, po czym jeden z nich pyta go: "A w Polsce są miasta?"
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Czemu mnie to nie dziwi? Prof. Kieżun opowiada też inne historyjki, w tym jedną pokazującą daleko idącą swobodę obyczajową panującą na amerykańskich uczelniach, ale tego może już nie będę przytaczać, zwłaszcza w niedzielę;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. :)
      Same dobre myśli:)

      Usuń
  4. Jeśli chodzi o tę "geograficzną" ignorancję to chyba rzeczywiście niewiele się zmieniło, widziałam ostatnio gdzieś w internecie wyniki małego sprawdzianu przeprowadzonego wśród amerykańskich studentów - dostali mapkę Europy i mieli podpisać nazwami jak najwięcej krajów. Pomijam te wszystkie małe państewka, ale niektórzy z nich nie potrafili poprawnie wskazać Francji czy Hiszpanii :) Zgroza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amerykanów cechuje tez historyczna ignorancja w odniesieniu do historii XX wieku (albo celowo przekłamują historię). Prof. Kieżun podaje przykłady podręczników szkolnych, w których są podawane porażające, kłamliwe treści na temat drugiej wojny światowej. W Kalifornii dzieci uczą się z podręcznika, którego jeden z rozdziałów ma tytuł "Polskie obozy koncentracyjne"...

      Usuń
    2. Jeszcze dodam, że sami nie zrobiliśmy i nie robimy nic, aby Amerykanie znali prawdziwe fakty na temat postawy Polaków w czasie drugiej wojny światowej i tego, że uważają nas za.. sprawców Holokaustu..

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka to prawdziwa uczta intelektualna, a nawet duchowa. Niektóre wywody rozmówcy profesora mnie irytowały, ale to nie umniejsza walorów publikacji... :)

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.