Księgarnie są wylęgarniami idei. Książki to żywe stworzenia,
rozedrgane i pomrukujące […].
(Rodrigo Rey Rosa, Severina, tłum. z hiszp. B. Jaroszuk,
Wielka Litera, Warszawa 2013, s. 17)
Tajemnicza Kolumbijka w trakcie nieustannych wojaży, jakie
odbywa w towarzystwie starszego pana, systematycznie kradnie książki po to, by
je czytać. Jednym z miejsc, w których to czyni, jest księgarnia o wdzięcznej
nazwie Entretenida, usytuowana w gwatemalskim Quetzaltenango, a należąca
częściowo do marzącego o sławie pisarza mężczyzny, który od pierwszego
wejrzenia zakochuje się na zabój w złodziejce jego książek i skrupulatnie
notuje tytuły przywłaszczonych przez nią egzemplarzy (np. Dzikie palmy Faulknera, co podaję jako ciekawostkę).
Jej największą zdobyczą okaże się jednak Matka wszystkich książek − święty
Koran, który udało się jej zabrać po kryjomu nie ze wspomnianej księgarni, ale
z prywatnej biblioteki Borgesa w Buenos Aires. Księga ta umożliwi zakochanym
rozpoczęcie nowego etapu ich życia i związku uczuciowego po zamordowaniu… Cóż,
lepiej nie zdradzać fabuły, która jest obietnicą mocnego przeżycia
czytelniczego. Trzeba w tym miejscu uprzedzić, że na obietnicy, niestety, się
kończy. Ale po kolei.
Severina to dziwna, tkliwa i nieco melancholijna powieść o
uczuciach, o szukaniu swojego miejsca w nieprzyjaznym świecie i o wędrówce
przez życie. Od pierwszych zdań ulegamy uwodzicielskiemu urokowi utworu, by
popłynąć niespiesznym nurtem prostej historii i pozostać w niej aż do końca bez
żadnego znużenia. Jest to jednak zarazem powieść mało zaskakująca pod względem
rozwiązań fabularnych i warsztatowego kunsztu w ogóle, pozostawiająca ogromny
niedosyt. Rodrigo Rey Rosa miał wspaniały pomysł na powieść: wymyślił
intrygujących bohaterów, a główny motyw, czyli miłość do książek i tajemniczej
kobiety, na dodatek z mocnym treściowo wątkiem kryminalnym w tle, choć raczej
banalny, dawał autorowi spore pole do popisu. Jednak po lekturze tej książki
można przeżyć rozczarowanie.
Trudno nie zauważyć, że czegoś urodzonemu w
Gwatemali pisarzowi zabrakło. Nie wykorzystał do końca potencjału tkwiącego w
stworzonej historii, która zapowiadała się jako opowieść o miłosnym delirium i
zarazem o brutalnej rzeczywistości Gwatemali. Powieściowy impuls jednak nie
rozbłyśnie, głębia opowiedzianej historii nie objawi się przed czytelnikiem. A
tymczasem wymowa zarysowanych w powieści wątków (obezwładniająca, oślepiająca
miłość, znaczenie literatury pięknej w życiu jednostek i społeczeństw,
uchodźstwo będące skutkiem zawirowań społeczno-politycznych, a nawet
eutanazja…) mogła być bardziej piorunująca, gdyby pisarz mocniejszym piórem
pociągnął i gdyby zbyt wcześnie nie zakończył snutej historii. Ponadto za
często autor przeskakuje z tematu na temat, ze zdarzenia na zdarzenie, ze sceny
na scenę, żonglując przy tym nastrojami. Można odnieść wrażenie, że nie do
końca Rodrigo Rey Rosa przemyślał konstrukcję powieści i jej sens czy
przesłanie.
Co więcej, realia Gwatemali ukazane są w utworze w tak
niewielkim stopniu (wręcz śladowym), że zadziwia adnotacja wydawcy,
obiecującego, iż czytelnik, który zdecyduje się sięgnąć po książkę, będzie mógł
śledzić zagadkę kryminalną na tle barwnego obrazu Gwatemali.
Nie twierdzę, że lektura tej niewielkiej rozmiarami powieści
była stratą czasu. Niewątpliwie osoby zakochane w książkach przejrzą się w niej
jak w zwierciadle i poczują, że wszystkich ludzi, niezależnie od pochodzenia,
wyznawanej religii i doświadczeń, może połączyć ta sama pasja, dzięki której
możemy mieć wiele żyć. Przedstawiona przez jednego z bohaterów futurystyczna
wizja walki o książkową dominację nad takimi czy innymi rejonami świata jest
jednym z najpiękniejszych i najbłyskotliwszych fragmentów Severiny. Nic
dziwnego, gdyż za patrona utworu jego autor obrał jednego z najbardziej
oczytanych ludzi, jacy stąpali po tej planecie − wybitnego argentyńskiego
pisarza Jorge'a Louisa Borgesa, który uważał, że cały świat jest biblioteką (jego
największym marzeniem, które zresztą się ziściło, była posada dyrektora
Biblioteki Narodowej) oraz że życie
wymaga jakiejś pasji.
Recenzja opublikowana w kwietniu w portalu:
Krążę już jakiś czas wokół tej książki, widzę jednak, że tego - czego szukam w niej nie znajdę...Podobno w Gwatemali najlepiej zachowały się zabytki po cywilizacji Majów. Wieczorami podobno miejscowi nadal odprawiają tam obrzędy...
OdpowiedzUsuńO widzisz! Podsunęłaś autorowi znakomity pomysł, jak mógł rozwinąć historię, co mógł wpleść w fabułę:) Zabrakło mi nawiązań (choćby metaforycznych) do kultury, obyczajów czy sytuacji polityczno-społecznej Gwatemali. Dzięki temu powieść, w połączeniu z wymyślonymi bohaterami i nawet intrygującym układem zdarzeń związanych ze światem książki i czytelnictwem jako pasją i niebezpieczną zarazem przygodą (ocierającą się przecież w tym przypadku o łamanie prawa), dużo by na tym zyskała, była bogatsza w wymowie. Jednak to wcale nie oznacza, że nie warto po nią sięgnąć! Przepojona jest liryzmem, a w dodatku jest to książka o książkach, więc idealna dla bibliofilów;)
UsuńWłaśnie wczoraj skończyłam czytać. Też mam mieszane uczucia, wkrótce postaram się je przelać na ekran monitora. :)
OdpowiedzUsuńCzekam zatem niecierpliwie na Twoją opinię:)
Usuń