Zegadłowicz oblężenie przetrwał w swoim dworku. Beskidzki samotnik,
uduchowiony poeta i były patron ulicy skrupulatnie porządkował sześćset
osiemdziesiąt jeden recenzji, pięć tysięcy osiemset siedemdziesiąt dwa wyzwiska,
dwieście pięćdziesiąt sześć kazań, dwieście trzydzieści dwie karykatury,
szesnaście uchwał miejskich, dwie stustronicowe interpelacje sejmowe i cztery
wyroki konfiskaty. Cieszył się z gorączki („powyżej 40 stopni!”), jaką "Zmory" wywoływały
u czytelników, wzruszały go listy z poparciem od zwykłych ludzi i uznanie
Tuwima oraz Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Z bławatkiem w butonierce przechadzał
się po ogrodzie. Zapraszał gości (był wspaniałym gospodarzem), m.in. Władysława
Broniewskiego, Stefana Jaracza, Juliana Tuwima, Zbigniewa Pronaszkę, Jerzego i Witolda
Hulewiczów. Gorzeński dworek pełnił już wtedy funkcję jednego z trzech
najważniejszych centrów literackich tamtego okresu. Tutaj też wreszcie stworzył
kolejną straszną i nieobyczajną powieść, w której – jak ironicznie zapowiadał przyjaciołom
– nie omieszka szkalować świętości. Nigdzie nie pisało mu się tak dobrze jak w Gorzeniu.
(Katarzyna Kobylarczyk, Wejdź na szlak!, Małopolski Instytut Kultury, Kraków 2013, s. 104-105)
Z okazji Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego ukazała się ciekawa publikacja, której fragment wyżej zacytowałam. Książka Katarzyny Kobylarczyk jest dostępna w formie PDF-a. TUTAJ. Zachęcam do lektury, zwłaszcza rozdziału przedstawiającego sylwetkę Emila Zegadłowicza.
W ramach Dni będzie można zwiedzić wiele zabytkowych obiektów. O tym, co przechowuje Muzeum i jakie były jego losy, można przeczytać na tej oraz tej stronie.
We wzmiankowanej publikacji znajdziecie też wiele ciekawostek o zabytkach Krakowa, np. o kawiarni Noworolskiego:
Dopiero w lipcu 1912 roku lokal w Sukiennicach jest gotów na przyjęcie
gości. Szybko zyskuje stałych klientów. Na herbatkę z kieliszkiem soku wpadają
profesorowie z uniwersytetu. Murzynka, czyli kawę z bitą śmietaną, popija
generał Haller, a kapucyna, czyli cappuccino, zamawia Ignacy Daszyński. W siwej
od dymu Palarni nalewkami Noworolskiego raczą się Tetmajer, Fałat, Piłsudski i Rydz-Śmigły.
W buduarze dla pań Jacek Malczewski stawia lody córeczkom swojej muzy – pani
Balowej. Ponoć gdzieś w kącie, na kapitalistycznych pluszach, zaszywa się nawet
Lenin. Przynajmniej dopóki kelnerzy nie wypatrzą go i nie wyproszą – jest
biedny i nie pasuje do poziomu lokalu. „Noworol” to w końcu eleganckie miejsce.
Jedyne, czego mu brakuje, to toalety, lecz Jan Noworolski jest świadom tego
mankamentu. Podpisuje z miastem specjalną umowę. Jego goście mogą bez przeszkód
korzystać z szaletu w Sukiennicach.
Ciekawy punkt na literackiej mapie Polski. A ja nawet o Gorzeniu nie słyszałam. Wiedzieli ci literaci, jak sobie spokój zapewnić:)
OdpowiedzUsuńO Gorzeniu dowiedziałam się dopiero przy okazji tej publikacji i od razu zapragnęłam tam pojechać.:) Chociaż wcześniej, w trakcie studiów, gdy co nieco czytałam o dwudziestoleciu międzywojennym i Zegadłowiczu, mogłam się zetknąć z historią dworu poety, ale szybko przepadła ona w czeluściach niepamięci. Mam nadzieję, że uda mi się za tydzień zobaczyć to miejsce... A jeśli się uda, to postaram się relację z odwiedzin dworu Zegadłowicza tu zamieścić. Tymczasem będę dziś lecieć na spotkanie autorskie z Janem Polkowskim;) Pozdrawiam majowo!
UsuńInteresująca notka. Zegadłowicza czytałam, tylko "Zmory". Nie wiem czy mi się "Motory" nie plątają, gdyż mąż lubił go czytać.
OdpowiedzUsuńDworek piękny.
Zapoznam się z terminarzem dni i może męża wyciągnę, chociaż to niełatwa sprawa.)
Dzięki tym Dniom można zwiedzić zabytki na co dzień niedostępne i ja z tej możliwości starałam się co roku korzystać:) Koniecznie namów męża! Chyba sięgnę po te obrazoburcze "Zmory";)
UsuńSama może wrócę, by się dowiedzieć jak dzisiaj je odbiorę, gdy ogólnie rzecz biorąc jest obrazoburczo prawie na każdym kroku.
UsuńChybaby "Zmory" już nikogo nie zdeprawowały.)
Dzięki za link do książki K.Kobylarczyk - ile pasjonujących opowieści. Chwilowo przeczytałam o Noworolskim, ale jeszcze do niej wrócę. Szczególnie dwory mnie tu intrygują.
OdpowiedzUsuńMałopolska usiana jest wieloma zapomnianymi dworami. Dzięki tym Dniom Dziedzictwa właśnie je odkrywam. Jutro spróbuję zdobyć drukowaną wersję tej publikacji, bo nie cierpię czytać pdf-ów:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak widzisz, Natanna przeczytała "Zmory":) Mnie też to straszyło, ale dziś czuję, że z chęcią mogłabym się zmierzyć z Zegadłowiczem. Wczoraj trochę wierszy poczytałam:)
UsuńTen Zegadłowicz - "Żywot Mikołaja Srebrempisanego" stoi na półce jak wyrzut sumienia i patrzy, patrzy, patrzy ... :-)
OdpowiedzUsuńA ile "wyrzutów sumienia" stoi na moich półkach - wolę o tym nie myśleć :) Zresztą największe kompleksy lekturowe zawsze mam po zajrzeniu na Twojego bloga :)
UsuńEeetam :-) ale Twój wpis mnie zdopingował, żeby tylko to nie była tak przeraźliwie gruba książka :-)
Usuń