- Ile pieniędzy jest właściwie w
narkotykach?
Pytanie zabrzmiało dziwnie, ponieważ zadała
je policjantka od kilku tygodni prowadząca śledztwo w sprawie narkotykowej. Ale
Hanne Wilhemsen nigdy nie miała oporów przed zadawaniem banalnych pytań. Skoro
szanowani obywatele osiągający dochody znacznie wyższe od tych, które osobiście
uznałaby za świetne, byli skłonni ryzykować wszystko dla dodatkowych pieniędzy,
musiało chodzić o znaczne sumy.
Czy wyobrażacie sobie,
żeby polscy ministrowie sprawiedliwości pisali kryminały, na dodatek cieszące
się niesłabnącą popularnością i tłumaczone na wiele języków? Anne Holt była w
latach 1996−1997 ministrem sprawiedliwości w Norwegii. Ze stanowiska tego
zrezygnowała z powodów zdrowotnych. Z wykształcenia jest prawniczką. Urodziła
się 16 listopada 1958 roku w Larvik, dorastała w Lillestrøm i Tromsø w rodzinie
należącej do klasy średniej. Od 1978 roku mieszka w Oslo, gdzie pracowała
jako dziennikarka telewizyjna, młodszy prokurator policji, a następnie prowadziła
własną praktykę adwokacką. Obecnie poświęca się pisaniu powieści i wychowywaniu
córki wspólnie z partnerką.
Takie informacje
znalazłam o Anne Holt w Internecie. Mimo że jestem po lekturze dopiero jednego
− debiutanckiego − kryminału, zaryzykuję stwierdzenie, iż popełnione przez
Norweżkę powieści detektywistyczne zawierają z pewnością mnóstwo wątków
autobiograficznych. W ich pisaniu pomocne było niewątpliwie zdobyte doświadczenie
zawodowe. Jest to widoczne choćby na kartach Ślepej bogini, którą napisała
w 1993 roku. Od tej pory wydała około dwudziestu powieści, w tym pięć ukazało się w Polsce.
Zaskoczył mnie
ten kryminał swoją elegancką stylistyką, nawiązaniami do realiów
społeczno-politycznych Norwegii, świetnie skonstruowaną fabułą, a nade wszystko
wspaniałymi kreacjami postaci, szczególnie kobiet. Główną bohaterką jest sierżant Hanne Wilhelmsen – w swojej
pracy perfekcjonistka, obdarzona niezwykłą intuicją, zamknięta w sobie i
ukrywająca swoje prywatne życie przed kolegami i koleżankami. Współpracuje z
nią stary przyjaciel Hakond Sand – młodszy prokurator policji i kawaler
zakochany od lat w pewnej pani adwokat. Uczuciowe perypetie bohaterów są w tej
powieści potraktowane na równi z zawodowymi, co jest w moim przekonaniu jednym
z jej walorów. Innymi atutami są kreacje postaci z krwi i kości, z którymi można się
utożsamiać, oraz wyrobiony i gładki styl, dzięki czemu lektura była dla mnie
przyjemnym doświadczeniem czytelniczym.
Trup nie ściele
się tak gęsto w tej powieści, jak można się spodziewać po kryminale.
Akcja zaczyna się od „trzęsienia ziemi”, czyli przypadkowego znalezienia przez
panią adwokat Karen Borg zmasakrowanych zwłok narkomana. Podejrzany o morderstwo
Holender chce, aby jego obrońcą została właśnie ta kobieta. Niecały miesiąc
później prasa donosi o kolejnym zabójstwie, tym razem uznanego mecenasa. Hanne
Wilhemsen od razu wysuwa wniosek, że pomiędzy obydwoma zabójstwami jest jakiś
związek.
Czytelnik nie
bez trudu musi wraz z bohaterami układać z poszczególnych wątków i epizodów
puzzle, z którego wyłoni się jasny obraz dokonanych zbrodni. Z narażeniem
zdrowia i życia cała trójka próbuje rozwikłać zagadkę nie tylko tych śmierci, ale
także brudnych postępków i związków z przedstawicielami demokratycznego porządku, jakie łączyły z nimi zamordowanych... Pojawiają się nowe
poszlaki, wskazujące, że policjantka i prokurator policyjny mają do czynienia z
nieczystą, ciemną sprawą, w którą są zamieszani nie tylko narkotykowi przestępcy,
lecz także przedstawiciele prawa oraz, jak się znacznie później okaże, piastujący
jedno z najwyższych stanowisk rządowych polityk. Całą zagadką interesuje się
też pewien śmiały dziennikarz śledczy, który posuwa się nawet do zachowań
będących na granicy prawa. Znajduje on pewien szyfr, a do jego rozwiązania
potrzebne okażą się książki leżące na półkach urzędnika państwowego…
Zaskakujące zwroty akcji oraz frapujące opisy warsztatu pracy policjantów i
prawników to kolejne walory Ślepej bogini. Ponadto kryminał ten zmusza do
namysłu nad mechanizmami demokratycznego społeczeństwa. Co sprawia, że
demokracja jest ustrojem trwałym i przynoszącym obecnym i przyszłym pokoleniom
dobrobyt? Dlaczego każdy obywatel powinien poczuwać się do troski o stan swojego
państwa? Takie ważkie pytania stawia Anne Holt w swojej debiutanckiej powieści.
Co więcej, na kartach jej powieści znajdujemy odpowiedź na te pytania.
Na koniec mała
refleksja właśnie na ten temat. Wiem, że to tylko literatura, ale może w
Norwegii tak właśnie wyglądają polityka i demokracja? Kiedy czytałam fragment
dotyczący konferencji prasowej, w trakcie której ujawniono między innymi, że
sekretarz stanu w ministerstwie sprawiedliwości był szefem gangu narkotykowego,
pomyślałam mimowolnie o polskiej polityce. Czy na naszej scenie politycznej nie
mogłoby tak być, jak w norweskim kryminale?:) Polska klasa polityczna raczej
nie może się równać z norweską, prawda? Moim zdaniem, to jest najlepszy atut Ślepej bogini. Mianowicie porusza tak
istotne zagadnienia, jak odpowiedzialność osób piastujących najwyższe
stanowiska w państwie, niebezpieczne związki między politykami a mafijnymi czy
biznesowymi układami oraz demokratyczne i etyczne standardy, według których
urzędnicy państwowi z zasady powinni ustępować ze swoich stanowisk, gdy pada choćby maleńki cień
podejrzenia o niejasne lub przestępcze działania. Niemało miejsca poświęca Anne Holt
również światu dziennikarskiemu i jego obowiązkom. W jej powieści dziennikarze
są bowiem strażnikami demokracji. Patrząc na ręce władzy, przyczyniają się w
dużej mierze do umacniania tego ustroju, gdyż lepszego nie wymyślono.
Oto ten
fragment:
– Czy minister
sprawiedliwości nie powinien ustąpić ze stanowiska, skoro jego najbliższy
współpracownik jest podejrzany o tak poważne przestępstwo?
Minister był
teraz całkiem spokojny. Delikatnie odsunął mikrofon o dziesięć centymetrów,
przygładził włosy i spojrzał wprost na dziennikarza.
– Owszem,
powinien – powiedział powoli, ale głośno.
Efekt był
natychmiastowy, nawet kamery przestały szumieć.
– Składam
rezygnację ze skutkiem natychmiastowym – dodał minister i najwyraźniej mówił
dosłownie. Chociaż nikt nie dał znaku, że konferencja dobiega końca, on złożył
swoje papiery, potem wstał, mrużąc oczy, spojrzał po zebranych, wyprostował się
i wyszedł.
Dwoje
policjantów na drugim końcu sali szczerze współczuło młodemu politykowi.
– Przecież on
nie zrobił nic złego – mruknął Hakon. – Po prostu wybrał sobie łajdaka na
współpracownika.
Ale się
rozmarzyłam… Tak się kończy ta znakomita i rzeczywiście, jak głosi okładkowy
blurb, polityczno-społeczna powieść detektywistyczna. Potwierdzam, że Ślepa bogini to coś więcej niż kryminał.
Mam zamiar sięgnąć po jej pozostałe książki.
Ten gatunek
powieściowy, po który rzadko sięgam w
swoim czytelniczym życiu, przeczytałam w ramach marcowego wyzwania ogloszonego na blogu Książki sardegny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.