25 marca 2012

Gang narkotykowy i polityka w kobiecej odmianie kryminału


- Ile pieniędzy jest właściwie w narkotykach?

Pytanie zabrzmiało dziwnie, ponieważ zadała je policjantka od kilku tygodni prowadząca śledztwo w sprawie narkotykowej. Ale Hanne Wilhemsen nigdy nie miała oporów przed zadawaniem banalnych pytań. Skoro szanowani obywatele osiągający dochody znacznie wyższe od tych, które osobiście uznałaby za świetne, byli skłonni ryzykować wszystko dla dodatkowych pieniędzy, musiało chodzić o znaczne sumy.


Anne Holt, Ślepa bogini, przeł. I. Zimnicka, Prószyński i Ska, Warszawa 2011.



Czy wyobrażacie sobie, żeby polscy ministrowie sprawiedliwości pisali kryminały, na dodatek cieszące się niesłabnącą popularnością i tłumaczone na wiele języków? Anne Holt była w latach 1996−1997 ministrem sprawiedliwości w Norwegii. Ze stanowiska tego zrezygnowała z powodów zdrowotnych. Z wykształcenia jest prawniczką. Urodziła się 16 listopada 1958 roku w Larvik, dorastała w Lillestrøm i Tromsø w rodzinie należącej do klasy średniej. Od 1978 roku mieszka w Oslo, gdzie  pracowała jako dziennikarka telewizyjna, młodszy prokurator policji, a następnie prowadziła własną praktykę adwokacką. Obecnie poświęca się pisaniu powieści i wychowywaniu córki wspólnie z partnerką.

Takie informacje znalazłam o Anne Holt w Internecie. Mimo że jestem po lekturze dopiero jednego − debiutanckiego − kryminału, zaryzykuję stwierdzenie, iż popełnione przez Norweżkę powieści detektywistyczne zawierają z pewnością mnóstwo wątków autobiograficznych. W ich pisaniu pomocne było niewątpliwie zdobyte doświadczenie zawodowe. Jest to widoczne choćby na kartach Ślepej bogini, którą napisała w 1993 roku. Od tej pory wydała około dwudziestu powieści, w tym  pięć ukazało się w Polsce.

Zaskoczył mnie ten kryminał swoją elegancką stylistyką, nawiązaniami do realiów społeczno-politycznych Norwegii, świetnie skonstruowaną fabułą, a nade wszystko wspaniałymi kreacjami postaci, szczególnie kobiet. Główną bohaterką jest sierżant Hanne Wilhelmsen – w swojej pracy perfekcjonistka, obdarzona niezwykłą intuicją, zamknięta w sobie i ukrywająca swoje prywatne życie przed kolegami i koleżankami. Współpracuje z nią stary przyjaciel Hakond Sand – młodszy prokurator policji i kawaler zakochany od lat w pewnej pani adwokat. Uczuciowe perypetie bohaterów są w tej powieści potraktowane na równi z zawodowymi, co jest w moim przekonaniu jednym z jej walorów. Innymi atutami są kreacje postaci z krwi i kości, z którymi można się utożsamiać, oraz wyrobiony i gładki styl, dzięki czemu lektura była dla mnie przyjemnym doświadczeniem czytelniczym.



Trup nie ściele się tak gęsto w tej powieści, jak można się spodziewać po kryminale. Akcja zaczyna się od „trzęsienia ziemi”, czyli przypadkowego znalezienia przez panią adwokat Karen Borg zmasakrowanych zwłok narkomana. Podejrzany o morderstwo Holender chce, aby jego obrońcą została właśnie ta kobieta. Niecały miesiąc później prasa donosi o kolejnym zabójstwie, tym razem uznanego mecenasa. Hanne Wilhemsen od razu wysuwa wniosek, że pomiędzy obydwoma zabójstwami jest jakiś związek.

Czytelnik nie bez trudu musi wraz z bohaterami układać z poszczególnych wątków i epizodów puzzle, z którego wyłoni się jasny obraz dokonanych zbrodni. Z narażeniem zdrowia i życia cała trójka próbuje rozwikłać zagadkę nie tylko tych śmierci, ale także brudnych postępków i związków z przedstawicielami demokratycznego porządku, jakie łączyły z nimi zamordowanych... Pojawiają się nowe poszlaki, wskazujące, że policjantka i prokurator policyjny mają do czynienia z nieczystą, ciemną sprawą, w którą są zamieszani nie tylko narkotykowi przestępcy, lecz także przedstawiciele prawa oraz, jak się znacznie później okaże, piastujący jedno z najwyższych stanowisk rządowych polityk. Całą zagadką interesuje się też pewien śmiały dziennikarz śledczy, który posuwa się nawet do zachowań będących na granicy prawa. Znajduje on pewien szyfr, a do jego rozwiązania potrzebne okażą się książki leżące na półkach urzędnika państwowego… Zaskakujące zwroty akcji oraz frapujące opisy warsztatu pracy policjantów i prawników to kolejne walory Ślepej  bogini. Ponadto kryminał ten zmusza do namysłu nad mechanizmami demokratycznego społeczeństwa. Co sprawia, że demokracja jest ustrojem trwałym i przynoszącym obecnym i przyszłym pokoleniom dobrobyt? Dlaczego każdy obywatel powinien poczuwać się do troski o stan swojego państwa? Takie ważkie pytania stawia Anne Holt w swojej debiutanckiej powieści. Co więcej, na kartach jej powieści znajdujemy odpowiedź na te pytania.

Na koniec mała refleksja właśnie na ten temat. Wiem, że to tylko literatura, ale może w Norwegii tak właśnie wyglądają polityka i demokracja? Kiedy czytałam fragment dotyczący konferencji prasowej, w trakcie której ujawniono między innymi, że sekretarz stanu w ministerstwie sprawiedliwości był szefem gangu narkotykowego, pomyślałam mimowolnie o polskiej polityce. Czy na naszej scenie politycznej nie mogłoby tak być, jak w norweskim kryminale?:) Polska klasa polityczna raczej nie może się równać z norweską, prawda? Moim zdaniem, to jest najlepszy atut Ślepej bogini. Mianowicie porusza tak istotne zagadnienia, jak odpowiedzialność osób piastujących najwyższe stanowiska w państwie, niebezpieczne związki między politykami a mafijnymi czy biznesowymi układami oraz demokratyczne i etyczne standardy, według których urzędnicy państwowi z zasady powinni ustępować ze swoich stanowisk, gdy pada choćby maleńki cień podejrzenia o niejasne lub przestępcze działania. Niemało miejsca poświęca Anne Holt również światu dziennikarskiemu i jego obowiązkom. W jej powieści dziennikarze są bowiem strażnikami demokracji. Patrząc na ręce władzy, przyczyniają się w dużej mierze do umacniania tego ustroju, gdyż lepszego nie wymyślono.

Oto ten fragment:



– Czy minister sprawiedliwości nie powinien ustąpić ze stanowiska, skoro jego najbliższy współpracownik jest podejrzany o tak poważne przestępstwo?

Minister był teraz całkiem spokojny. Delikatnie odsunął mikrofon o dziesięć centymetrów, przygładził włosy i spojrzał wprost na dziennikarza.

– Owszem, powinien – powiedział powoli, ale głośno.

Efekt był natychmiastowy, nawet kamery przestały szumieć.

– Składam rezygnację ze skutkiem natychmiastowym – dodał minister i najwyraźniej mówił dosłownie. Chociaż nikt nie dał znaku, że konferencja dobiega końca, on złożył swoje papiery, potem wstał, mrużąc oczy, spojrzał po zebranych, wyprostował się i wyszedł.

Dwoje policjantów na drugim końcu sali szczerze współczuło młodemu politykowi.

– Przecież on nie zrobił nic złego – mruknął Hakon. – Po prostu wybrał sobie łajdaka na współpracownika.



Ale się rozmarzyłam… Tak się kończy ta znakomita i rzeczywiście, jak głosi okładkowy blurb, polityczno-społeczna powieść detektywistyczna. Potwierdzam, że Ślepa bogini to coś więcej niż kryminał. Mam zamiar sięgnąć po jej pozostałe książki.

Ten gatunek powieściowy,  po który rzadko sięgam w swoim czytelniczym życiu, przeczytałam w ramach marcowego wyzwania ogloszonego na blogu Książki sardegny.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.