8 marca 2014

Biejatom:)



Wszystkim kobietom o imieniu Beata składam najlepsze życzenia.


**************************************

Imię pochodzi od łac. słowa beata oznaczającego błogosławiona, szczęśliwa, przynosząca szczęście. W Polsce imię znane od XIV w., wymawiane: Biejata (1392), Biata, Bieta, Biejta. Używane były spieszczenia: Biejatka (1389), Bietka (1360), Biechna (1418). Bieta występuje także jako skrócenie imienia Elżbieta. Odpowiedniki obcojęzyczne: łac., niem., wł. Beata, fr. Béate.

Powiedzonka

Że kobietę zdobi szata, 
O tym każda wie Beata.

Najłatwiej spotkać pannę Beatę, gdy się gdzieś wygrzewa latem.



Mam pretekst, by przybliżyć nieco zapomnianą poetkę z takim samym imieniem.

 Beata Obertyńska (1898-1980), poetka i aktorka teatrów lwowskich, córka Maryli Wolskiej - wybitnej poetki Młodej Polski. Aresztowana w lipcu 1940 roku, przebywała w więzieniach i obozach, w 1941 roku pracowała w kołchozie pod Bucharą. ZSRR opuściła jako członkini Pomocniczej Służby Wojskowej Kobiet przy Armii Polskiej w 1942. Przeszła szlaki korpusowe: irańsko-palestyński oraz egipsko-włoski. Po wojnie zamieszkała w Londynie, gdzie uprawiała twórczość poetycką (refleksyjno-nastrojową i patriotyczną) oraz prozatorską: opowiadania i wspomnienia z łagrów W domu niewoli. Piękny portret poetki napisał Piotr Lisiewicz. Warto przeczytać. TUTAJ

 Gwieździste mlewo

 
Ociągliwym obrotem
jak kamienie na żarnach
noc koliście ruszyła nad światem…
Latem ciężka i parna
Złote ziarna rozmiażdża,
Złote ziarna w krążeniu rozgniata.
Aż się gruba osypka,
migotliwa i sypka
rozsypała w zaświatach –
Aż się cała roztarła
w grys od blasku ościsty,
aż się wszechświat wieczysty
gwiezdną mąką tą zatchnął do dna –

Z tomu: Otawa (1945)




Bądź pochwalona...


Bądź pochwalona, Mario Panno, Królowo światów i przestworzy
Ty, co Dziewicą wiecznie będąc, zrodziłaś Tego, kto Cię stworzył!
U dróg początku Pan Cię posiadł, pięknej Miłości żywa.
Ani się jeszcze nad przepaści gór ciężka wielkość wydźwignęła,
Ani zważono wodom źródła - a już Cię Boża myśl poczęła.
Gdy Bóg zawiasy kładł niebiosom i gdy fundamenty dawał światu,
Byłaś - z Nim wszystko składająca - zwierciadłem Jego Majestatu!
Nim rzeki z głębin wyniknęły, nim wód i lądów stał się podział,
Szatą zbawienia Pan Cię oblókł i w sprawiedliwość Cię przyodział!
Jak księżyc pięknaś! Broń mocarzów wisi na Tobie tarcz tysiącem!
Jesteś jak wojsko w zbrojnym szyku, wielki strach wroga wzbudzające.
Nad plaster miodu duch Twój słodszy! Dziedzictwo Twe - nadzieja święta!
O wierne drzewo! Różo wonna, ku strumieniowi wód przegięta!
Którego objąć świat nie zdoła, Pan nasz i Bóg na wysokościach,
Najozdobniejsza Panno, w Twoich zamknąć się oto chciał wnętrznościach!
Tobie - coś niosła Króla Chwały, dał Pan Królestwa chwałę wszelką.
Cichaś w słodkościach swych i wdzięczna, o święta Boża Rodzicielko!
Nad wszystko Ciebie Pan przełożył, dla prawdy czci, sprawiedliwości...
I nie odejdzie chwała Twoja po wieków wiek od ust ludzkości!


 [wiersz Bądź pochwalona ogłoszony drukiem w 1946 roku w „Tygodniku Powszechnym”. Był to rok, w którym wydała również wspomnienia opisujące przeżycia z czasu zesłania w głąb Związku Radzieckiego.]



O Mamie i o Staffie





– Staff był najmilszym kompanem, jakiego sobie można wyobrazić – wspominała Mama po latach. – Bystry, dowcipny, łatwy i zawsze na swoim miejscu. Zupełnie osobno byłam mu wdzięczna za to, że się nigdy we mnie nie kochał. Byłam wtedy młoda i ładna, więc mógł… Na szczęście nigdy tego nie robił i dlatego mogło być tak, jak było.

    Nie umiem dziś w pamięci ustalić wszystkich dat i lat owej „staffowskiej” u nas epoki, wiem tylko na pewno, że w roku 1904, w czasie najbujniejszego w gości lata, był także na Storożce i on. Mieszkał z wujem Adamem w pokoiku przy drewutni, pisał wiersze, chodził na wycieczki, pozował Sojce Albinowskiej do portretu, bawił się z nami w łapankę i – jak Anioł Stróż – uczył trzyletnią wówczas Lelę chodzenia po najwęższej kładce świata, bo po poręczy starożańskiej werandy.

    Być może, że to właśnie tego lata i chyba w czasie jakiegoś „rymowanego sekretarza” posypał się między Mamą a Staffem szybki, krótki dialog, który w opowiadaniu doszedł mnie po latach:

    Mama: Są słowa, do których nie można dobrać rymu.

    Staff: Nie ma takich słów.

    Mama: To niech mi pan znajdzie rym do: kobza.

    Staff: (bez zająknienia) Marobza.

    Mama: Co to jest marobza?

    Staff (rzeczowo): Rym do kobza.

Ową „marobzą” określało się potem u nas wszystko, co albo nic nie znaczyło, albo nie było do niczego podobne. Uniwersalne, umowne słówko, które – gorzko powiedzieć – przetrwało na Zaświeciu Staffa!





B. Obertyńska, Quodlibecik [w:] M. Wolska, B. Obertyńska, Wspomnienia, Warszawa 1974, s. 454-455.

W domu niewoli


Wszystko zalane jest teraz różanym sorbetem zachodzącego słońca. Glina ma tysiące puszystych odcieni, smug i plam, coś niby lewa strona ćmich skrzydeł. I może dlatego Buchara zaschła mi w pamięci taką właśnie malinowo burą, głuchą od pyłu ćmą.
W połowie drogi Helena dostaje ataku kamieni nerkowych i kuląc się z bólu woli biec truchtem przy karawanie, niż dać się tak wytrząsać. Wreszcie wielbłąd zbacza z gościńca i zapada w piaszczyste polne drogi. Wtedy dopiero Uzbek zwalnia tempo. Raz po raz na czas niedostrzeżone, przydrożne drzewa przemiatają nam zziębnięte policzki piekącymi prętami. Ból dochodzi nas wprawdzie z dużym opóźnieniem, ale mija tak samo – ociągliwie.


Jest późna noc, gdy docieramy wreszcie do kołchozu. Nie widać nic prócz jednego światełka w oknie. To Klub. Zwlekamy się z kulbaki. Jesteśmy od pasa sparaliżowane jakby. Przedziwne , nigdy jeszcze nieznane uczucie, że nas jest tylko – pół. Od pasa ani śladu nikogo. Helena, choć sama skulona z bólu, chce nas dźwignąć jak popsute lalki, rozciera, pociesza, zapewnia, że to chwilowe, że to z zimna, z tego obłędnego tłuczenia się po siodle, a my grzebiemy się w piasku i nie możemy w żaden sposób nawiązać kontaktu między naszą wolą a tymi popsutymi nogami.


Klub to długa, płaska izba z klepiskiem, popodpierana bielonymi słupkami. Dwie od ściany ku środkowi pochyłe płaszczyzny prowizorycznych nar, pełne znajomych w kształcie i kolorze śpiących, zwiniętych kłębków. To nasi. Ci, którzy przyjechali tu dziś przed nami. Naftowa, na ziemi stojąca lampa podświetla izbę od spodu i wyżera nawykłe do ciemności oczy.


Raissa – czyli zarządzająca kołchozem Uzbeczka, baba młoda, w białej jedwabnej podwice, pluszowym tułupie i wysokich butach – rozdaje nam po garści suszonych morelek i po pół lepioszka. Gada coś, czego nie rozumiemy, i szczerzy w uśmiechu białe, drobne zęby. Stoi tuż nad lampą, więc jej dziąsła lśnią wilgotnie jak białoróżowa emalia.


To było ostatnie, co zapamiętałam z tej nocy.





B. Obertyńska, W domu niewoli, Warszawa 1991, s. 287-289.  













15 komentarzy:

  1. Na mnie w domu mama wołała "Beata" i nawet nie wiem, dlaczego;)
    Wszystkiego pięknego, Beatko:)
    I chwała za wywołanie zapomnianej Obertyńskiej. Jeden, głos, drugi głos... i zawołamy chórem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!:) Piękne wiersze pisała, wczoraj sobie poczytałam, zachwycona. Mam je w "Antologii poezji Dwudziestolecia Międzywojennego". Nawet na studiach polonistycznych pomija się ją. Nietuzinkowa kobieta z niezwykłym życiorysem.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyłączę się do życzeń! Wszystkiego dobrego.
    Bietka, to też od Beaty? Tego nie wiedziałam.
    Skojarzyło mi się z Balzakiem, bo on napisał kiedyś utwór "Kuzynka Bietka" (La cousine Bette).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładne skojarzenie:) Podoba mi się. Za życzenia dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  4. Wszystkiego co najlepsze imienniczko tej wspaniałej poetki.
    Piękny post nam zafundowałaś z okazji swych imienin.
    Wiersz "Bądź pochwalona jest przepiękny.
    A " W domu niewoli" chętnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki swoim imieninom odkrywam niejako ciekawą poetkę;) Fragment "W domu niewoli' wielce obiecujący.

      Usuń
    2. Też uważam, że jest wielce obiecujący.

      Usuń
  5. Wszystkiego najlepszego! Piękne jest imię, które nosisz :)
    Beatę Obertyńską bardzo cenię. Oby udało się przywrócić pamięć o niej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Przy następnej wizycie w bibliotece poszukam książki Obertyńskiej. Bardzo mnie zainteresowała ta literatka.

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zbyszek to ja: lobzovka. Tzn. nie ja:) Wszystkiego najlepszego, tym razem z mojego konta:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi, hi, witaj Zbyszku i nie-Zbyszku;) Dziękuję bardzo za życzenia i pozdrawiam:)

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.