13 stycznia 2014
Upadają małe krakowskie księgarnie...
Stypa. Szok. Z krakowskiej mapy znikają dwie (trzy?) księgarnie z tradycjami... Właściciele podkreślają, że koszty są tak wysokie, że trudno utrzymywać ten biznes. Hetmańska - jedna z najbardziej znanych księgarń w grodzie wawelskim - ogłosiła koniec działalności. Informacja o likwidacji pojawiła się w witrynie zabytkowej kamienicy usytuowanej na Rynku Głównym 17. Moja ulubiona księgarnia w centrum Krakowa. Kameralna, w pięknej scenerii leżące książki. Jakże często ją przy okazji spacerów odwiedzałam. Przyczyna upadku jest jedna: ludzie przestali tam kupować książki. Muszę przyznać, że kiedy w ostatnich latach bywałam w niej, rzadko coś kupiłam, bo mnie po prostu nie stać na książki. Taka jest bolesna prawda.
Najlepsze lata Hetmańskiej przypadły na okres 1990-2000. Księgarnia była wówczas otwarta nawet do północy. Klienci stali w kolejkach, aby wejść do środka. Uznaniem cieszyły się zwłaszcza bogato zaopatrzone działy fantastyki i literatury w językach obcych. [...] Nazwa Księgarni Hetmańskiej pochodzi od zabytkowej kamienicy na Rynku Głównym pod numerem 17. W XVIII wieku budynek był własnością rodu Branickich, w tym m.in. hetmana wielkiego koronnego Jana Klemensa Branickiego. Budowla istniała jednak wcześniej. Jej powstanie datuje się na XIV wiek. Najstarsze mury kamienicy (przyziemia) pochodzą prawdopodobnie z końca XIII wieku. Zalicza się do nich Sala Gotycka z pięknymi, wspartymi na filarach sklepieniami. To właśnie tu zaczęła działać Księgarnia Hetmańska - czytamy w "Gazecie Krakowskiej".
Pamiętam te kolejki, pamiętam... To były lata moich studiów. Nie wyobrażam sobie Rynku bez tej księgarni. Przecież to miejsce było zawsze integralną częścią klimatu Krakowa... Na ironię zakrawa fakt, że w ubiegłym roku Kraków został Miastem Literatury UNESCO.
Druga mała księgarnia z tradycjami znika z Nowej Huty. To "Skarbnica" ulokowana (jeszcze) przy Placu Centralnym. Jak donosi "Dziennik Polski", szanse na przetrwanie księgarni są niewielkie - przyznaje ze smutkiem Anna Włodarczyk, właścicielka Skarbnicy. Przyczyną schyłku, podobnie jak w przypadku Hetmańskiej, jest spadek sprzedaży książek.
Upadki małych księgarń są częścią szerszego zjawiska, przede wszystkim są, moim zdaniem, konsekwencją tego, że w obliczu wspierania przez władze lokalne powstawania kolejnych hipermarketów, galerii handlowych, biedronek, żabek i innych "zwierzątek", w których ludzie częściej robią zakupy, w tym książek, los drobnej polskiej przedsiębiorczości jest niestety przesądzony. Niedługo z naszych ulic znikną małe sklepy polskich biznesmenów całkowicie, a pozostaną tylko banki, ciucholandy i hipermarkety obcokrajowców właśnie. A i jeszcze budki z kebabami! Oczywiście, zgadzam się z poglądami, że Polacy przestali czytać książki. Nawet się tym chlubią. Potrzebna jest zatem zmiana mentalności. Poza tym... no i tu można by wymienić jeszcze inne przyczyny... Nie będę jednak zanudzać, ale przyznam, że mi język świerzbi.
Dodam jeszcze, że o przetrwanie walczą też właściciele Pałacu Spiskiego przy Rynku...
Po zamknięciu Empiku w Rynku nie ubolewałam, dla mnie to był moloch bez duszy. Ale pozwolenie na zniknięcie tych trzech małych (legendarnych!) księgarni, które od tylu lat zrośnięte są z duchową i kulturalną mapą Krakowa, będzie po prostu niepowetowaną stratą nie tylko dla ich właścicieli.
- Rynek bez tej księgarni nie będzie już taki sam. Jesteśmy świadkami zalewającej nas masy azjatyckiej tandety, która jest w stanie się utrzymać. Dla polskich wyrobów, firm i sklepów jest miejsce na Rynku raz w roku, na Bożonarodzeniowym kiermaszu. To jest skandaliczne! – powiedział mieszkaniec Krakowa poproszony o komentarz dla portalu Wawelski gród.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wielka, wielka szkoda.
OdpowiedzUsuńTemat, który poruszyłaś ważny i pisać można długo... oj, długo.
Małe firmy, rodzinne przedsiębiorstwa upadają "wykoszone" przez molochy bez duszy.
Z podobnej półki, ale nieco inaczej. Sklepy z polską odzieżą. Gdzie są? Nie chodzi o wielkie sieciówki zarejestrowane na Cyprze,ale o małe przedsiębiorstwa szyjące porządne, dobre jakościowo ubrania. W moim mieście (130 tyś. mieszkańców) jest chyba jeszcze tylko jeden taki sklep. Jeden!
Te ubrania nie są tanie, ale to rzeczy na lata, dobrze skrojone i uszyte. Mam dość azjatyckiej tandety. Tandety w ogóle...
Smutne to jak patrzy się na zanikanie/zamykanie księgarni, sklepów, które były od zawsze i nagle nie ma dla nich miejsca.
Ech! Cisną się słowa, których nie wypowiem, ale pomyślę...
Pozdrawiam, mimo że wieści takie smutne. Szkoda.
Żal, ogromny żal odczuwam, szczególnie Hetmańska jest bliska mojemu sercu "bibliofilskiemu". Po pierwsze dlatego, że miejsce to jest częścią mojej skromnej biografii i zapewne wielu, wielu krakowian i turystów. Takie miejsca przyrastają do nas, o czymś nam zawsze przypominają i nagle się okazuje, że znika! Po drugie, w tego typu małych i naznaczonych długą tradycją księgarniach książka jest czymś więc niż towarem. Traktuje się ją bowiem jako dobro duchowe. Dlaczego władze lokalne wszędzie, nie tylko w Krakowie, pozwalają na zaistnienie na naszym rynku zagranicznym inwestorom bez żadnych problemów, a polskich biznesmenów duszą podatkami i kosztami? Kogo my wybieramy? Temat podatków i kosztów różnych dla polskich biznesmenów i zagranicznych to temat rzeka, ocierający się zresztą o jakość rządów wiadomo jakiej ekipy, więc tak tylko o tym napomknę... To, co się dzieje obecnie z naszym dorobkiem kulturowym i gospodarczym na różnych płaszczyznach w całej Polsce, woła o pomstę do nieba.
UsuńJakie to przykre, aż boli.
OdpowiedzUsuńA najgorsze jest to, że coraz więcej osób kupuje książki przez internet, bo taniej, lub w promocjach i to dość sporych i to nawet w Biedronce (w sumie nie ma tam nic ciekawego, ale ludzie kupują).
Ale co się dziwić ceny książek porażają. Sama chodzę do biblioteki, ewentualnie do antykwariatu, do księgarni to najczęściej, żeby sobie tylko pooglądać i podotykać :)))
Naprawdę bolesna sprawa. Internet też jest przyczyną zanikania tradycji kupowania książek w małych księgarenkach... Zresztą właściciele na to się skarżą właśnie. Szkoda, wielka szkoda, że kupujemy w hipermarketach, galeriach, no i w internecie. Czemu Polacy wolą robić zakupy w tych molochach - nie pojmuję:) Mnie nawet krótka wizyta tam męczy strasznie. Ani to przyjemne, ani ładne miejsca.
UsuńStrasznie przykre... Hetmańską lubiłam za jej dział z cracovianami, ale "skarbnica" to księgarnia mojego dzieciństwa - pamiętne wycieczki z moim Tatą tylko po to, żeby książki pooglądać, żeby zobaczyć co nowego. Do tej pory mi to zostało że nie lubię "chodzić po sklepach", gapić się bez sensu - jedynym wyjątkiem są księgarnie - chociaż w nich znowu ciężko wyjść z pustymi rękoma.
OdpowiedzUsuńPoza tym "Skarbnica" unikatowa ze względu na swoje wnętrza...ach, żal po prostu...
Właśnie jednym z największych atutów Hetmańskiej jest (ech, był), dział z cracovianami. Same perełki tam można było odkryć. Poza tym przebogata oferta dla wszystkich czytelników we wspaniałej, zabytkowej scenerii. Dużo razem wychodziłam z niej z jakąś książką, a wchodziłam z postanowieniem, że sobie tylko obejrzę:) Mnóstwo ludzi tam dawniej kupowało, pamiętam, że trudno było się przecisnąć między regałami, ale ostatnio niestety świeciła pustkami. Gdy byłam w grudniu, zauważyłam zmiany w układzie książek (był wygodniejszy i bardziej przejrzysty), widać było, że właścicielka stara się przyciągnąć klientów. W "Skarbnicy" zaś byłam też niedawno i kupiłam tam tom opowiadań Herlinga-Grudzińskiego, bo był przeceniony.
UsuńŻal wielki. Uwielbiam takie klimatyczne miejsca. Jednak przyznaję uczciwie, że większość moich zakupów robię przez allegro:( Minister Zdrojewski przeznaczył w tym roku sporą sumę na rozwój czytelnictwa, ale czy w tym biednym kraju kropla zmieni cokolwiek? I jak zwykle pieniądze pewnie nie trafią tam, gdzie byłyby najlepiej wykorzystane. Albo kupi się za nie jakichś greyów czy inną makulaturę. Bo podobno lepiej czytać to niż nic... Czy nie lepiej byłoby uratować takie miejsca?
OdpowiedzUsuńNo to Internet złapał Cię w swoją sieć:) Z tym hasłem "Lepiej czytać Greya niż nic" minister się ośmiesza totalnie... Czytałam ten wywiad. Żenada. Ktoś rozsądnie zauważył, że najlepiej to ministerstwo kultury zlikwidować, tak żeby nasze podatki szły na biblioteki i inne instytucje kulturalne promujące czytelnictwo. Popieram!
UsuńZ przykrością się przychodzi godzić z nowym, które wypiera stare, do którego się przyzwyczailiśmy, i w którym jeszcze można było odnaleźć polską duszę. I to obojętnie czy to był sklepik cokolwiek sprzedający, czy kawiarenka czy księgarnia. Dzisiaj w potężnych sieciach nawet po polsku przestaje się informować. W Nowym Sączu ostatnio byłyśmy z córką a nowej galerii Trzy Korony - nie znoszę tego typu centrów handlowych, ale z ciekawości tam weszłyśmy i słowo wyprzedaż zamieniono tam na sale. Nie wiem ilu turystów akurat tam zajrzy, no może w letnim sezonie.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że mieszkam niby w mieście, ale tak naprawdę na wsi.
Pięknie ujęłaś istotę poruszanego problemu w pierwszym zdaniu. Nic dodać, nic ująć!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiem, to dotyczy całego kraju. Polska się kurczy pod każdym względem. We wszystkim się z Tobą zgadzam. A co do losu księgarni. Jeśli rząd obniży podatki, to starczy ludziom na książki. A tymczasem podatki rosną, a wraz nimi armia urzędników... Choć zjawisko to jest bardzie złożone, bo rzeczywiście Polacy przenieśli się do galerii handlowych i przestali czytać (albo lepiej byłoby stwierdzić, że nigdy masowo nie czytali).
Usuństrszne to, mnożą sie ZARY I inne. To nie tak , że mam coś przeciwko skelpom odzieżowym, ale kłuje mnie w sercu.
OdpowiedzUsuń