16 września 2012

"Komu wolno sądzić ocalałych?"



Getto było centralnym zdarzeniem jej losu, sceną najważniejszą. Podstawowym punktem odniesienia. Wobec niego wszystko się działo.
Nie wiedziała wówczas, że całe jej życie określą te właśnie dni, piętnaście miesięcy spędzone za murem, kiedy miała niewiele ponad dwadzieścia lat. Co się wtedy wie, jak dorasta, czym dysponuje w walce ze światem?



Mnóstwo sensownych i potrzebnych pytań, a niewiele odpowiedzi. Książka Agaty Tuszyńskiej to prawdziwie świdrująca lektura. Poruszające studium piekła, jakie po wojnie stworzyli sobie nawzajem Żydzi, którzy ocaleli z Holokaustu. Opowieść o samotności i cierpieniu żydowskiej pieśniarki, zaszczutej być może niesłusznie przez rodaków, którzy uparcie głosili plotki o jej współpracy z gestapowcami, ale nigdy nie mogli jej tego udowodnić, wzbudza niezwykle mocne uczucia. W tej sieci wzajemnych oskarżeń próbowała się poruszać Tuszyńska. Uparcie i odważnie drążyła i szukała prawdy. Nie udało się. Po ponad pół wieku od wojny zacierają się ślady, świadkowie albo już nie żyją, albo milczeli (na przykład Władysław Szpilman nigdy publicznie nie wypowiedział i nie napisał ani jednego zdania o Wierze Gran, z którą w getcie codziennie pracował w kawiarni „Sztuka” przez kilkanaście miesięcy i dla której specjalnie pisał piosenki), a słowa o pieśniarce tych osób, z którymi rozmawiała autorka, trudno jej było potwierdzić. Jedni jej bronili i zapewniali o jej niewinności, a drudzy oskarżali. Dokumenty jakieś podobno istniały, a te nielicznie zachowane wzbudzają wątpliwości, ponieważ to, czy są one wiarygodne, czy zapisane w nich fakty odpowiadają prawdzie – niełatwo ustalić nawet najlepszym historykom. 


Historię Wiery Gran Tuszyńska napisała tak, jakby się mówiło na przerywanym oddechu. W prowadzonej przez autorkę narracji wyraźne są pauzy, zawieszenia głosu, a przede wszystkim pytajników jest więcej niż oznajmień. Zdanie są krótkie, lapidarne. Czy zwięzły, lakoniczny, w pewnym sensie chropowaty styl jest charakterystyczny dla twórczości Tuszyńskiej – trudno mi powiedzieć, bo nie czytałam jej innych książek, ale on wzmacnia wartość jej książki. Taką metodę opisania tragicznego życia piosenkarki autorka mogła wybrać celowo i w poczuciu pokory, ponieważ nie udało jej się, mimo tytanicznej i zasługującej na najwyższe uznanie pracy, wyjaśnić licznych zagadek tkwiących w biografii Wiery Gran. Z tego względu wiele jest w książce fraz typu „nie wiem”, „nie znalazłam”, „dlaczego”, „być może”, „wydaje mi się”… Czytelnik także musi się ukorzyć przed tajemnicą losu pieśniarki oraz przed mądrością tych, którzy doświadczyli wojny i przeżyli Zagładę.

Książka jest również opowieścią o szukaniu prawdy: moralnej, życiowej, niepodważalnej, odwiecznej. Dążenie do prawdy, pragnienie jej odkrycia to podstawowe przesłanie publikacji Tuszyńskiej. I pokora też jest ważna – podkreśla autorka. Bo komu wolno sądzić ocalałych? – pyta.

Przy tego typu książkach zawsze się zastanawiam, jaka jest granica w ujawnianiu niezwykle intymnych szczegółów życia osoby, jak to się dziś ujmuje, publicznej. W czasie lektury książki Tuszyńskiej coś się czasami we mnie buntowało. Miałam nieprzyjemne uczucie, że autorka odsłania zbyt dużo szczegółów na temat swojej bohaterki, że pozbawia ją tego wszystkiego, co każdy człowiek chciałby zachować dla siebie w sekrecie. Tuszyńska bywa niezwykle pedantyczna, na przykład wtedy, kiedy opisuje jej romanse lub gdy wylicza i pokazuje jej osobiste przedmioty. Czy to potrzebne? Czy warto wywlekać na światło dzienne najintymniejsze sprawy, jeśli prawdopodobnie nie pomoże to w ustaleniu najważniejszych faktów, czyli w analizie domniemanej kolaboracji? Śmiem wątpić, zwłaszcza że w zamierzeniu swoim autorka nie pisała biografii, jak to zaznaczyła na końcu książki. A może się mylę? Nie wiem, zawsze mam tego typu wątpliwości.

Z książki Tuszyńskiej przebija szczególna więź, jaka powstała między autorką a jej bohaterką dzięki wielokrotnym spotkaniom, do których doszło w ciągu kilku ostatnich lat życia Wiery Gran w jej paryskim, zagraconym pamiątkami mieszkaniu. Uczestniczymy w tych trudnych spotkaniach nie bez emocji razem z pisarką, bo dosyć dokładnie je przedstawiła i udokumentowała. Opowiadające o nich rozdziały ukazują silną osobowość żydowskiej śpiewaczki, która ofiarnie walczyła o swoje dobre imię, a także tworzą w pewnym stopniu studium choroby psychicznej, na jaką cierpiała Wiera Gran u schyłku swego życia. Poznajemy także ludzi, których los stawiał na jej drodze, między innymi Kazimierza Jezierskiego, z którego pomocą udało jej się wyjść z getta, a potem ukrywać na aryjskiej stronie. Tuszyńska przybliża czytelnikom historię niezwykłego związku między nim a piosenkarką, która rozstała się ze swoim "mężem" (to jedna z zagadek, bo nie wiadomo, czy wzięli ślub), wyjeżdżając sama do Izraela, ale pozostali sobie bliscy (o czym świadczy korespondecja), mimo że żyli w oddaleniu, aż do śmierci Jezierskiego w 1994 roku.

Pod względem przesłania, kompozycji, treści i języka literackiego książka, którą napisała Agata Tuszyńska, choć trudno gatunkowo ją zaklasyfikować, jest piękna i autentycznie bolesna. Zawiera się w niej duży ładunek życiowej prawdy o ludzkim losie, który bywa okrutny i bezlitosny.



19 komentarzy:

  1. Anonimowy16.9.12

    Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo! Obejrzę sobie ten wywiad Płaczkiewicza. Nie słyszałam o nim. Mnie książka Tuszyńskiej wzruszyła w pewnym momencie i wstrząsnęła mną. Opowiada ona historię kobiety rzuconej w wir Historii, od której już nie mogła się uwolnić w żaden sposób, bo ludzie, którzy też przeżyli gehennę wojny, i to w tym samym miejscu, sami tworzyli sobie nawzajem w pewnym sensie piekło później... Smutne to bardzo.
    Co do fotografii - miałam takie same odczucia, i to też miałam na myśli, pisząc o przekraczaniu granic w odkrywaniu czyjejś intymności w biografistyce. Uważam jednak, że biograf nie ma do tego prawa, aż tak "buciarami" wchodzić w życie opisywanej postaci nie trzeba.
    Jestem teraz na etapie słuchania piosenek Wiery Gran. Ależ to była wspaniała pieśniarka, mieliśmy swoją Edith Piaf.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu myślę, że trzeba się za Tuszyńską w końcu wziąć.
    Ale nie na jesieni, co to to nie.
    No i chyba nie zacznę od Wiery, dobrze jednak wiedzieć, kto zacz ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu nie chcesz zacząć, jeśli chodzi o dorobek Agaty Tuszyńskiej, od poznania opisanej przez nią, owszem niezmiernie smutnej, ale zawierającej uniwersalne prawdy historii Wiery Gran?:) Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Recenzowałam tę ksiazkę kilka miesięcy temu. Bardzo mi się spodobała. A co do samej Wiery i powojennej akcji i całego zamieszania to mam nadal bardzo mieszane uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aha i jeszcze jedno, nieodmiennie od kilku miesięcy (od lektury) zachwyca mnie to zdjęcie na okładce, przepiękna kobieta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta fotografia jest cudowna! Można się w nią wpatrywać i wpatrywać z niesłabnącym zachwytem:) Poszukam zatem Twojej recenzji, bo jestem ciekawa twojej opinii. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Wklejam link do mojej recenzji. Właśnie przeczytałam ją na nowo i porównałam wrażenia:)

      pasje-fascynacje-mola-ksiazkowego.blogspot.com/2012/02/oskarzona-wiera-gran-agata-tuszynska.html

      Usuń
    3. Dziękuję za linka. Przeczytałam już Twoją recenzję z wielkim zainteresowaniem:)

      Usuń
  6. Książka stoi i czeka na swoją kolej na mojej półce. Czytuję wszystkie książki, które dotykają okresu II wojny światowej i holokaustu. "Oskarżona:Wiera Gran" jest moją lekturą obowiązkową.
    Bardzo podoba mi się Twoja recenzja. Jest szalenie wnikliwa.
    Oglądałam również film dokumentalny. W tej historii jest rzeczywiście wiele niejasności, których już pewnie nigdy nie zostaną wyjaśnione...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może lepiej, żeby już tak długo nie leżała na twojej półce;) Mamy takie same gusty czytelnicze, bo również lubię wszelkie książki na temat drugiej wojny światowej, ogólnie mówiąc, najnowszej historii.
      Film dokumentalny oglądałam dwa razy: przed sięgnięciem po książkę i tuż po skończeniu. Wciąż tkwi we mnie ta historia...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Książkę znam, piosenek Gran nie. Miałem wrażenie, że jej problemy wynikają w dużej mierze z faktu, że rzeczywistość ją przerosła. Prosta dziewczyna, która odniosła wielki sukces, z piedestału została rzucona na bruk. Nie każdy sobie z tym radzi, i Gran również sobie nie poradziła. Co nie zmienia faktu, że może budzić współczucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do pewnego stopnia masz rację, ale tylko do pewnego, jak mi się wydaje. Przed wojną była Kopciuszkiem, pochodziła z biednej rodziny; gdy trafiła na estrady, bała się wychodzić na scenę, bo była nieśmiała i wstydziła się. Później, kiedy już zadomowiła się w tym wielkim, salonowym świecie i zachłysnęła się życiem w blasku sceny, rozpoczęła się wojna... Nic innego nie potrafiła, tylko śpiewać. Urodziła się, żeby śpiewać. To wojna rzuciła ją z piedestału na bruk, a po wojnie ludzie, którzy ocaleli, zadawali jej śmierć cywilną, wymierzyli jej karę, choć nie potrafili udowodnić jej winy. Czy można sobie z czymś takim poradzić? Myślę i myślę...

      Usuń
    2. Moim zdaniem wojna jest katalizatorem, jako krańcowa sytuacja ujawnia prawdę o człowieku. Gran była słaba i niedojrzała (to nie zarzuty tylko spostrzeżenia) i rozchwiana emocjonalnie. Co potwierdza zresztą jej stan w czasie kiedy spotykała się z nią Tuszyńska. Także jej związki z mężczyznami pokazują, że była to osoba o "specyficznej" psychice. "Śmierć cywilną", jak to określa, znamy z jej relacji - w książce Tuszyńskiej nie pamiętam by była przedstawiona druga strona medalu. Szczerze mówiąc ona usiłuje zrobić to samo ze Szpilmanem. Prawdy pewnie się nigdy nie dowiemy.

      Usuń
    3. Zgadzam się, że była rozchwiana emocjonalnie i że nie umiała z ludźmi się porozumieć i przyjaźnić. Odpychała ich od siebie. Kiedy Wiera Gran rzuciła oskarżenie na Szpilmana to był rok 1964, z tego, co pamiętam. Tuszyńska sprawdziła, że wtedy jeszcze nie cierpiała na chorobę psychiczną. Nie wiadomo zatem, czy to wymyśliła, aby się zemścić, czy mówiła o pianiście prawdę. Największy kłopot ze Szpilmanem jest taki, że on cały czas milczał. Wykreślił ją ze swego losu, tak jakby ich drogi nigdy się nie zetknęły. Co takiego się stało między nimi? Wszystko w tej całej historii jest zdumiewające i zagadkowe. Tuszyńska usiłowała przedstawić drugą stronę medalu, na przykład przedstawiła racje i działania Jonasa Turkowa, który ją oskarżał, starała się wszystko, co mówiła piosenkarka i to, co o niej mówiono, zweryfikować, ale nie zawsze było to możliwe. Pozostaje mi powtórzyć za tobą, że prawdy pewnie się nigdy nie dowiemy.

      Usuń
  8. Anonimowy17.9.12

    Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słucham od wczoraj, są cudowne! Zmarnowaliśmy jej talent...

      Usuń
    2. Bo to jeden...taki nasz narodowy niestety charakter, polskie piekiełko.

      Usuń
    3. Święta prawda o tym polskim piekiełku...

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.