22 stycznia 2017

Obraz Powstania Styczniowego w zapomnianych skarbach polskiej literatury (1)

Zacznę nieco żartobliwie: urodziłam się w rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, dzięki temu od małego w szkole zawsze pamiętałam dokładnie jego datę. Dziś zapraszam więc do lektury prawdziwie rocznicowego postu. W ostatnim czasie zagłębiłam się w polskiej prozie historycznej. Przeczytałam wszystkie, jakże wspaniałe i poruszające do głębi, utwory (niektóre ponownie po latach) Stefana Żeromskiego, Elizy Orzeszkowej oraz Stanisława Rembeka, tematycznie związane z narodowym zrywem w styczniu 1863 roku. Wczoraj na dodatek miałam niesamowity zbieg okoliczności, bo tuż po skończeniu lektury gawęd styczniowych Stanisława Rembeka włączyłam telewizor. Na kanale Kino Polska zaczynał się akurat film Janusza Machulskiego pt. Szwadron, nakręcony właśnie na podstawie jego opowiadań! Rewelacyjny i wiernie oddający klimat utworów film!

 Nie sposób omówić każde dzieło wyczerpująco, dlatego ograniczę się do krótkich opisów/dykteryjek/refleksji.


Wierna rzeka (1912) Stefana Żeromskiego
Żeromski ukazał w "klechdzie domowej" stan duszy polskiej – jej tragiczne rozdarcie w drugiej połowie XIX wieku – oraz pojawiające się w ówczesnym okresie różnice w ocenie Powstania Styczniowego i jego sensu. Ponadto jest to jeden z najpiękniejszych utworów powieściowych o tematyce miłosnej w literaturze polskiej. 

Urzekała mnie zawsze proza Stefana Żeromskiego ze względu na jej sensualizm,  bezbrzeżną „seremność” (to słowo pochodzi z języka mieszkańców Gór Świętokrzyskich: „seremno” znaczy smutno), sposób ukazywania kobiety i jej natury. Wierna rzeka przedstawia realia powstania, jego uczestników i ich motywy, ale także zróżnicowany stosunek chłopstwa do sprawy niepodległościowej. Któż z nas nie pamięta tej sceny, gdy ranny w bitwie pod Małogoszczem książkę Odrowąż wlecze się z trudem ku dworskim zabudowaniom, a tłum chłopski ciska w jego skrwawioną głowę skibami zmarzniętej ziemi. Działo się to nad rzeką Łośną, bliżej Gór Świętokrzyskich. Jednak mamy w tym utworze, obok takich wizerunków chłopów, także odmienną sylwetkę. Oto do dworu w Niezdołach przybywa chłop ze świętokrzyskich lasów, aby oznajmić pannie Salomei o śmierci jej ojca-powstańca, który "krył się ciężko chory po chałupach wieśniaczych w pobliżu Świętej Katarzyny". Ten chłop "to był człowiek zgoła inny, niż chłopi niezdolscy. Stał po stronie "wiary", jako i wszystkie sąsiady we wsiach tamecznych. Głęboko się dziwował chłopom odgrażającym się na "Polaków". [....] W jego bowiem okolicy ludzie wierzyli swoim i na polską patrzyli stronę, pomagali w przeprawach, ukrywali rannych, a nawet sami, co młodsi i ognistego ducha, z partią chodzili". Przeważnie jednak mieszkańcy wiosek byli powstaniu duszą i ciałem oddani, a taka postawa wynikała z umiłowania stron ojczystych. 

A jaki był pierwowzór Salomei? Była nim panna Aniela Lubowiecka -  wychowanica ciotki Żeromskiego, Józefaty Saskiej, z której autentycznej opowieści o dziewczynie ratującej życie księcia-powstańca (w dworku w Rudzie) narodziła się "klechda domowa". Panna Aniela pokochała księcia Jana Połubińskiego wielką miłością. Zmarła w tajemniczych okolicznościach (samobójstwo?)  tuż przed ślubem wyznaczonym na wiosnę 1865 roku, podobnież załamana sugestiami, że książę nie odwzajemnia jej miłości, a żeni się tylko z wdzięczności za ocalenie życia. Pozostała do dziś w legendzie, a mieszkańcy wsi Ruda Zajączkowska  opowiadają o niej jak o żywej istocie, o czym przekonała się Barbara Wachowicz w trakcie swoich wypraw na ziemię Żeromskiego. Od spotkanych mieszkańców wsi Ruda Zajączkowska usłyszała, że utonęła, czyli "Wiernej zawierzyła śmierć". 

"Rozdziobią nas kruki, wrony"  (1894)  Stefana Żeromskiego
 To przeszywająca opowieść o losie jednego powstańca, który nazywał się Winrych i szedł w 1864 roku polnymi drogami z Mławy do Nasielska. Umiera, zabity przez ośmiu ułanów rosyjskich, z poczuciem, że "wszystko przełajdaczone", że światem, w tym i polskim narodem, będzie rządzić "strach o wielkich ślepiach" i "wypędzi  z mysich nor wszystkich metafizyków reakcji i proroków ciemnoty", którzy będą przekonywać, że zdrada i tchórzostwo są cnotami. Żeromski daje wgląd w rozdartą, umęczoną sytuację duszy polskiej  z końca XIX wieku. Utwór ten można interpretować jako opowieść również o losie wszystkich polskich powstańców, a nawet każdego Polaka - o naszych przerażających, tajemniczych i romantycznych dziejach. Któż z nas nie pamięta przejmującej sceny, gdy chłop obdziera zabitego powstańca i spycha go wraz z trupem końskim do jamy, "tak bez wiedzy i woli zemściwszy się za tylowieczne niewolnictwo, za szerzenie ciemnoty, za wyzysk, za hańbę i za cierpienie ludu"...


Echa leśne (1904) Stefana Żeromskiego
Opowiadanie o Polsce zrusyfikowanej i spacyfikowanej. O tym, jak bardzo ten utwór utrwalił się w świadomości Polaków, świadczy fakt, że w 1933 roku we wsi Gózd w Górach Świętokrzyskich, przy szosie z Kielc do Radomia, na grobie Powstańców Styczniowych ustawiono metalowy krzyż i kamień, na którym umieszczono napis: "Powstańcowi 1863 r. bohaterowi Ech leśnych St. Żeromskiego obywatele wolnej Polski". Jarosław Iwaszkiewicz nazwał to opowiadanie "perłą w diademie matki naszej - literatury polskiej". Historię śmierci Jana Rozłuckiego, rozstrzelanego za dezercję do powstańczych szeregów wyrokiem rodzonego stryja-generała, podszepnęły pisarzowi "sekretne wieści kieleckich lasów". Bohaterowie fikcyjni tego arcydzieła mają autentyczny rodowód. O tym, jak przyszła Polska do Piotra Rozłuckiego, najpiękniej opowiedział Barbarze Wachowicz chłop kielecki napotkany koło wspomnianej wyżej symbolicznej mogiły we wsi Gózd:

Bo, on, Rozłucki, do powstania poszedł, choć oficer u cara i stryja generała miał. Ten stryj na śmierć go pokarał. W tym lesie go złapali. Tam, gdzie to kartoflisko, co teraz kopać będziemy - strzelali go. A pani wie, jaka miał ostatnią wolę? Żeby mu syna na Polaka wychować... [...] I jak ten syn tu się wrócił, to mundur był na nim obcy. I gorzej! Obce serce pod tym mundurem biło... Ale jak stanął na tej ziemi, w której skibki kres jego ojca-powstańca wsiąkła, to ta ziemia zawołała. Jak matka. Tem jednem słowem, które przepomniał, a którego nikomu przepomnieć się nie godzi. A to słowo to jest ojczyzna".


Oni (R. 1863) Elizy Orzeszkowej (ze zbioru opowiadań Gloria victis: 1906-1908)

Pisarka wraca pamięcią do lat swojej młodości spędzonej w stronach poleskich, gdzie obserwowała owo "wrzenie serc i głów w kotle niewoli, pod pokrywą tajemnicy". Wiosną 1863 roku Eliza Orzeszkowa miała dwadzieścia dwa lata. W poleskim dworze słuchała wtedy i obserwowała Romualda Traugutta, który zgromadzonym członkom organizacji powstańczej paru powiatów poleskich miał oznajmić, iż "przyjmuje dowództwo nad miejscowym oddziałem zbrojnym lub też je odrzuca". Eliza Orzeszkowa czuła się związana z obozem demokratycznym, pomagała w ukrywaniu i przewożeniu przez granicę Romualda Traugutta, była łączniczką partyzantów, zaopatrywała ich w żywność.

Dzięki opowiadaniu poznajemy sylwetkę późniejszego ostatniego dyktatora Powstania Styczniowego przez pryzmat młodej kobiety, która miała sposobność przypatrzenia się jego sposobowi myślenia i działania, gdy zaczynał walczyć na Polesiu. Traugutt wyznał, że jeszcze niedawno był przeciwnikiem powstania i zwolennikiem "białych", ale kiedy "znaczna część kraju w ogniu już stoi", doszedł do wniosku, że trzeba się zjednoczyć i przejść do czynu. Uważał, że "niewola zabija dusze", że "nikomu nie wolno zabijać dusz ludzkich i odwrotnie: duszom ludzkim nie wolno pozwalać, aby ktokolwiek je zabijał". Eliza Orzeszkowa stała się wówczas członkinią "legioniku kobiet", który miał wspierać materialnie lub w innej formie oddział dowodzony przez Traugutta. W opowiadaniu pojawia się motyw echa leśnego, podobnie jak w utworze Żeromskiego: "Z horeckich lasów wylatywały częstsze wieści i rozlatywały się po przestrzeni szerokiej, budząc w sercach i głowach głębokie i wierne echa".

Oficer (R. 1863) Elizy Orzeszkowej (ze zbioru opowiadań Gloria victis: 1906-1908)

To kolejna piękna opowieść pisarki o "ludziach, którzy byli miąższem swojego ojczystego drzewa", jak zapowiada we wstępie. Zapoznajemy się ze szlakiem bitewnym partii powstańczej pod wodza Romualda Traugutta na poleskiej ziemi. Głównym bohaterem jest Oleś Awicz, który po klęsce swojego oddziału w poleskich lasach trafia do więzienia. Tam poznaje polskiego pochodzenia oficera służącego w rosyjskiej armii, z którego oddziałem niedawno przegrali powstańcy. Okazuje się on bratem stryjecznym Olesia przyjaciela, który zresztą zginął w tej bitwie. W więziennej celi toczy się dyskusja pomiędzy tak różnymi osobami, między Polakami, ale walczącymi we wrogich sobie wojskach. Powstaniec przekonuje oficera w służbie Moskalom: "To są prawa natury, które w nas przemówiły, to wola Boga, który każdemu z ludzi i z narodów dał duszę osobną i wolną, to krzyk naszej duszy do świata, do ziemi, do nieba, że żyjemy i że żyjących nikt nie ma prawa wtrącić do mogiły. Zginiemy - dobrze, ale ten krzyk nasz, krwią i łzami ociekły, zostanie w powietrzu i tym, co po nas przyjdą, umrzeć nie da i sennych zrywać będzie z puchowych pościeli [...]". Oficer przejdzie przemianę duchową. Podstępem wyprowadzi powstańca z więzienia i wypuści na wolność, ratując go od kajdan sybirskich, a potem odbierze sobie życie. 

Bóg wie kto (R. 1863) Elizy Orzeszkowej (ze zbioru opowiadań Gloria victis: 1906-1908)

Zabarwione humorem opowiadanie o życiu, które zamienia się w galimatias, i młodości, której cechą jest płatanie figli. Orzeszkowa wspomina, jak z grupką kobiet w pośpiechu robiła szarpie i bandaże, szyła koszule jedwabne i konfederatki. Najważniejszego materiału potrzebnego do wykonania konfederatek, czyli barankowego oszycia, posiadały bardzo mało, więc martwiły się, czy go wystarczy do stu czapeczek.
A cóż to były te konfederatki i jak wyglądały? Były to sukienne czapki bez daszka o główce z kwadratowym denkiem i otokiem, obszyte  barankiem. Powszechnie noszono je w Polsce od XVI w. Orzeszkowa opisuje barwnie ów marcowy dzień, który spędziła z ośmioma innymi kobietami na szyciu dla powstańców. Kiedy zorientowały się, że zabraknie materiału, wpadły na iście szatański pomysł. Cała sprawa przybierze obrót nieoczekiwany dla pań.

Gloria victis (R. 1863) Elizy Orzeszkowej (ze zbioru opowiadań Gloria victis: 1906-1908)

 To najbardziej znane opowiadanie ze zbioru w całości poświęconego tematyce powstańczej i mającego walory cennego źródła historycznego. Cały utwór ma osnowę na poły baśniową, na poły realistyczną. Akcja rozgrywa się na Polesiu Litewskim, w lasach horeckich. Historię walecznych powstańców i ich wielkiego dowódcy opowiadają drzewa: "Leciał tedy wiatr nad Polesiem" i nad całym światem, ażeby "zbierać jego prawdy i baśnie, minione dzieje, wyronione jęki, echa staczanych walk [...]". Jak echo powtarzają słowa: "Przeznaczenie stoi za ludźmi welonem tajemnicy zasłonięte i w dłoni trzyma kołczan z tysiącem zdarzeń...". Ważniejsi bohaterowie to Maryś Tarłowski, Jagmin, który zakochany jest w siostrze Tarłowskiego - Anielce. Przyroda odgrywa w tym utworze pierwszorzędną rolę, jest świadkiem i uczestnikiem zdarzeń.


Żeromski i Orzeszkowa z dużym autentyzmem i artyzmem odtworzyli atmosferę tamtej doby. Przypominają bohaterstwo i tragedię uczestników zrywu powstańczego, głoszą apoteozę czynu patriotycznego i jego historyczną, nieprzemijającą wartość. Język cechuje się liryzmem, poetycznością i heroistycznym patosem. W opowiadaniach Orzeszkowej można dostrzec więcej dydaktyzmu oraz przejawów wiary w sens walki o dobrą sprawę, nawet jeśli nie kończy się ona zwycięstwem.



 **************************************************

 W kolejnym odcinku rocznicowym przedstawię Balladę o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe Stanisława Rembeka.



10 komentarzy:

  1. Lubię 'Wierną rzekę', ale tej książki Rembeka - nie. Muszę to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W książce Rembeka się zakochałam! Rewelacyjna proza historyczna! Gorąco będę zachęcać do jej lektury!

      Usuń
  2. "Wierna rzekę" oczywiście czytałam...mam jej wydanie w Kolibrze. Oglądałam również filmy...pozostałych książek nie znam...chociaż mam wrażenie, że "Rozdziobią nas kruki i wrony" chyba w liceum czytałam.

    Czekam na Twoją opinię o ks. Rembeka.
    Mam wrażenie, że Marlow pisał o tej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne w liceum czytałaś "Rozdziobią...", to była przez wiele lat lektura obowiązkowa. Nie wiem, jak jest teraz.
      Rembek to niesłusznie zapomniany pisarz. Wielki! Mam na półce jeszcze jego "W polu" i będę się przymierzać do lektury.

      Usuń
    2. Ja za Rembkiem rozejrzę się w bibliotece.

      Usuń
    3. Warto poszukać i odkurzyć ją w bibliotece;)

      Usuń
  3. Ja też dzisiaj zrobiłam sobie taki literacki rachunek sumienia w temacie powstania styczniowego.
    Rembeka pożyczyłam z biblioteki i mam zamiar czytać. "Szwadron" wg jego tekstów widziałam kilka razy. Genialny film!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite zespolenie ducha literackiego u nas!;)
      Rembek to jest mistrz!

      Usuń
  4. Dziś nawet "Nad Niemnem" jest zapomniane, a co dopiero te książki... Dobrze, że je przypominasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też odnoszę takie wrażenie... Dlatego przypominania nigdy dość!

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.