Post ku Pamięci Męczeństwa Kresowian w rocznicę krwawej niedzieli na Wołyniu
Feliks
Trusiewicz opowiedział w tej poruszającej do głębi książce niewiarygodną
historię przypadkowego (!) odnalezienia się w Lublinie po niemal czterdziestu
latach brata i siostry osieroconych w trakcie ataku ukraińskich nacjonalistów
na polską osadę w Janowej Dolinie. Tym bardziej przejmującą historię, że
prawdziwą! Do opisanego przez pisarza cudu odnalezienia się rodzeństwa oraz
ponownego złączenia się bogobojnej i
doświadczonej cierpieniem rodziny przyczynił się tytułowy medalionik
przedstawiający wizerunek Matki Bożej Ostrobramskiej, wyrzeźbiony przez artystycznie
utalentowaną matkę, która zawiesiła swoim małym dzieciom na szyi. Treść książki
trzyma w napięciu, wzrusza, krzepi, a przy tym dotyka problemu wiary i jej ocalającej
mocy.
Autor dał się już poznać jako
wytrawny kronikarz i piewca kresowego świata oraz doskonały stylista. Kolejna
po Duszohubce i Hawryłce fabularna opowieść o przed- i wojennym losie mieszkańców
Wołynia porusza najczulsze struny, wywołując wiele refleksji i emocji nie tylko
dzięki dokumentalno-reportażowej warstwie, lecz także żywemu i gładkiemu
stylowi, znakomitym szkicom psychologicznym bohaterów oraz autentyzmowi
opisanych sytuacji. Te książki są niezwykle potrzebne, gdyż utrwalają świadomość
historyczną na temat rzezi
wołyńskiej - będącej obok holokaustu symbolem ludzkiego zwyrodnialstwa.
Scenami wydarzeń przedstawionych przez
Feliksa Trusiewicza są najpierw położona w powiecie kostopolskim wieś Oczeremno
(fikcyjna nazwa) i jej okolice, a następnie Lublin. Większość wołyńskiej wsi
stanowią Ukraińcy, a obok nich w pokojowej symbiozie żyją nieliczni
Polacy i Żydzi. Książka opowiada o zwykłej polskiej rodzinie, której dzieje
mogą uchodzić za symbol losów Polaków mieszkających w tym regionie przed drugą
wojną światową.
Akcja opowieści rozpoczyna się w
latach trzydziestych XX wieku. Walentynę i Waldemara poznajemy w chwili
narodzin ich uczucia, które zaprowadzi ich przed ołtarz. Ona ma chabrowe oczy,
blond włosy i smukłą sylwetkę. Uchodzi za miejscową piękność. Jest pracowita,
uczynna, przyjazna i uduchowiona. W chwilach wolnych lubi malować i
kontemplować w trakcie spacerów przyrodę wołyńskich okolic. Poznajemy jej dom rodzinny,
dzieciństwo, dorastanie, przyjaciół. On jest przystojnym inżynierem, przybywa
do wsi jako geometra, który ma być odpowiedzialny za unowocześnienie
gospodarstw chłopskich. Jesteśmy świadkami jego miłości do Walentyny i starań o
rękę ukochanej.
Walentyna i Waldemar tworzą
szczęśliwe i kochające się małżeństwo. Często modlą się przed wizerunkiem Matki
Bożej Ostrobramskiej, który Walentyna odziedziczyła po swojej przedwcześnie
zmarłej matce. Towarzyszymy ich codziennej krzątaninie, spokojnemu żywotowi,
które ogniskowało się głównie wokół zajęć polowych, kuchni, a także pracowni
artystycznej Walentyny oraz pracowni geodezyjnej Waldemara zaangażowanego w
komasację chłopskich gospodarstw. W ich małżeństwie przyszło na świat dwoje
dzieci: Witold i Krystyna. Zaraz po ich narodzinach matka ofiaruje im wykonane
przez siebie medalioniki, które odtąd będą nosić na swojej szyi. Ich
dzieciństwo upływa zwyczajnie
i beztrosko.
Jak łatwo się domyślić, na horyzoncie spokojnego życia rodziny
pojawiają się jednak niepokojące zwiastuny. Wybucha wojna i mała ukraińska
wieś, typowa dla północnego Wołynia, stanie się areną dramatycznych, trudnych
do przewidzenia i wyobrażenia dla polskich mieszkańców wydarzeń. Opisana w
książce polska rodzina jak wiele innych na tamtych ziemiach znajdzie się na
przemian w kleszczach dwóch okrutnych okupantów, a od 1943 roku zostanie
dodatkowo osaczona przez Ukraińców owładniętych oszalałą nienawiścią do „Lachów”.
Gdy Waldemar zostaje aresztowany przez NKWD jako groźny dla Sowietów polski oficer,
odtąd zrozpaczona, ale jednocześnie stale zawierzająca losy swojej rodziny
opiece Matki Bożej Ostrobramskiej Walentyna musi radzić sobie sama z dwojgiem
małych dzieci. Nie tracąc nadziei, walczy o uwolnienie męża.
Medalionik to kolejne cenne świadectwo
eksterminacji wołyńskich Żydów i Polaków. Autor opisuje masakrę Żydów w Równem
i Kostopolu, a następnie horror masowej zagłady ludności polskiej będącej
wynikiem nieobliczalnego programu ukraińskich nacjonalistów, którzy głosili
fizyczną eliminację z terenów Ukrainy wszystkich „czużyńciów”, czyli
mieszkańców, którzy nie są Ukraińcami. Na te makabryczne wydarzenia patrzymy
przez pryzmat losów osieroconych w wyniku pogromów dzieci polskich. W trakcie okrutnego
ataku w 1943 roku ukraińskich nacjonalistów na Polaków, którzy schronili się w
Janowej Dolinie, ginie matka Witusia i Krysi. Ktoś ratuje ich z pożogi, ale
osobno. Od tego momentu rodzeństwo zostaje rozdzielone. Dzieci stracą wtedy nie
tylko matkę, ale także do pewnego stopnia swoją tożsamość. Ich jedynym dowodem
tożsamości będzie odtąd zawieszony na ich szyi medalionik. Wyryta rękami ich matki Matka Boża uratuje ich i
zaprowadzi w takie miejsce, gdzie rozłączeni w wojennej zawierusze brat i
siostra znów spotkają się w wyniku tajemniczego, wręcz mistycznego splotu
tragicznych okoliczności.
Oto polska kresowa rodzina, rozbita i okaleczona, po latach tułaczki i cierpienia cudownie odnajduje się dzięki tym misternym ikonkom, wyrzeźbionym przez matkę-artystkę. Zaopatrując w ten medalionik każdego członka rodziny, czyniła to ze względów kultowych, ale może też wizjonerskich, przewidując, że będą dowodem tożsamości rodzinnej. (s. 188)
Po wojnie wielu osieroconych Polaków szukało swoich
rodziców i rodzeństwo, najczęściej bezskutecznie. Feliks Trusiewicz opowiada
jednak inną historię - ze szczęśliwym finałem, więc nieprawdopodobną i jakże krzepiącą.
Warto ją poznać! To się zdarzyło naprawdę, jak zapewnia w posłowiu Ewa
Siemaszko.
Duszohubka,
Hawryłko i Medalionik to
swoiste memento i apel o to, aby nie zapominać o ofiarach eksterminacji
polskiej ludności na Wołyniu i Małopolsce. „Tryptyk wołyński” stworzony przez
Feliksa Trusiewicza ukazuje bezmiar okrucieństwa, cierpienia oraz dramat
ludobójstwa, ale i zarazem potęgę miłości, wiary w Bożą Opatrzność, odwagi,
wysokiej kultury duchowej i wierności najwyższym wartościom.
Medalionik ma wymiar smutny, tragiczny i
wzmacniający zarazem. Jej lektura wywołuje wstrząs, zadumę,
ale częściej poruszenie dramatem tych, którzy doświadczyli tak wiele zła.
Mamy do
czynienia z urzekającą opowieścią, w której bohaterowie w piękny sposób
stawiają czoło ranom przeszłości i budują przyszłość na fundamencie maryjnej
wiary, miłości oraz ufności.
Na ciemnym tle Matka Boża w złocistych szatach w ujęciu do ramion, otoczona promieniami, z pochyloną koronowaną głową i rękami złożonymi krzyżowo na piersi. Był to klejnot rodzinny. Podarowany przez babcię Walentyny jej mamie, Stanisławie. Po śmierci mamy Walentyna miała go w sowim pokoju, a gdy wyszła za mąż, ojciec przekazał jej obraz. Podobnie jak w domu rodzinnym, Walentyna umieściła go na stoliku w rogu pokoju. Był to rodzaj ołtarzyka, na którym zawsze stały świece i kwiaty, przy nim też odmawiali z Waldemarem modlitwy.
(Feliks Trusiewicz, Medalionik, s. 51)
Zamieszczone na końcu książki posłowie Ewy Siemaszko |
Mój wizerunek Matki Bożej Ostrobramskiej |
Pisarz prowadzi stronę internetową,
za pośrednictwem której można zamówić jego książki: http://www.trusiewicz.pl/
Przeczytałam w ramach projektu Kresy zaklęte w książkach.
O Hawryłce - TUTAJ
Jaki wpis! Czytam i łzy cisnące się do oczu zamazują tekst.
OdpowiedzUsuńCzytałam uważnie wszystkie Twoje recenzje książek pana Trusiewicza, których do tej pory jeszcze nie poznałam. Najwyższy czas.
Dziękuję Beatko za ten wpis, tak poruszający, pełen emocji.
Lektura tej książki to niezapomniane przeżycie! Tak jak poprzednich książek Pana Feliksa Trusiewicza. Trudno pozostać obojętnym... Gorąco zapraszam do sięgnięcia po cały tryptyk wołyński!
UsuńStraszne te nasze dzieje! Czy ludzie kiedyś zmądrzeją?
OdpowiedzUsuń