7 października 2015

Ludzkie namiętności i bolączki w scenerii siedemnastowiecznego Wilna w powieści "Silva rerum"

Piękna powieść historyczna o ulotności życia w barokowym sztafażu! Pochłonęłam tę książkę w jeden dzień. Gdy czytałam Silva rerum, czułam się jak jeden z bohaterów, Jonalis, który po wykonaniu nielubianych obowiązków wsadzał nos w książkę, gdzie wrzało życie ciekawsze niż w rodzinnym domu. Dzięki powieści zapomniałam o całym bożym świecie. Nie mogę się już doczekać dalszego ciągu, kolejnego tomu sagi.

Kristina Sabaliauskaitė  stworzyła utwór imponujący niewyszukaną prostotą kompozycyjną i zarazem głębią metafizycznego przesłania. Scenerią fabularnych wydarzeń uczyniła odradzające się z popiołów po niszczycielskim najeździe Rosjan (1655) Wilno, a głównymi bohaterami - polską rodzinę średniozamożnych szlachciców. Akcja rozpoczyna się typowym dla baroku wątkiem - opisem śmierci kota Maurycego. Zgon zwierzęcia stanie się przedmiotem rozmów dzieci z ojcem o naturze śmierci. Pewnego dnia po uroczystym pogrzebie kota bliźniacze rodzeństwo postanawia sprawdzić na przykładzie zwierzaka, czy prawdziwe jest często słyszane powiedzenie o przewracających się w grobie nieboszczykach. Dzieci przeżyją wstrząs, gdy zobaczą zaatakowane przez wszelkie robactwo zwłoki kota. Ten wybuch gejzeru śmierci i unicestwienia zaciąży na całym późniejszym życiu Urszuli i Kazimierza Narwojszów. Dziewczynka postanowi zostać świętą, żeby nie przeistoczyć się w zgniłą, zjadaną przez robaki padlinę, a jej brat wyrośnie na cynicznego i leniwego człowieka, przekonanego, że wszelkie ludzkie wysiłki są nic niewarte, bo kres życiu zawsze i bezwzględnie kładzie śmierć. Rodziców Urszuli i Kazimierza także poznajemy w chwili, gdy pogrążona jest w żałobie po stracie kolejnego małego dziecka. Śmierć nawiedza rodziną Narwojszów tak często, że nieomal staje się przyczyną jej rozpadu oraz utraty wiary w Boga. Jednak jej niszczycielską siłę uda się małżonkom pokonać. Ocalą siebie i swoją miłość. Bo skoro nie da się przezwyciężyć świata rządzonego przez okrutny chaos, można próbować uporządkować przynajmniej niewielki jego skrawek.

Powieść eksponuje typowe dla baroku upodobanie do procesu rozkładu, śmierci, ostrych kontrastów, erotycznej zmysłowości i silnie odczuwanej tożsamości religijnej.  Głównym motywem - jak na nawiązanie do poprzedników z XVII wieku przystało - jest śmierć, przemijanie, a nawet samo umieranie i agonia, ukazywane dosadnie i bez patosu. W takiej specyficznie stylizowanej scenerii, bardzo zmysłowej, bliskiej parodystycznie turpizmowi, sytuuje autorka swoje owiane czarnym humorem rozważania o sense ludzkiej egzystencji naznaczonej śmiertelnością. Zmieniają się władcy, ustroje, obyczaje, ale ludzkie namiętności, bolączki, wzloty i upadki, związane z lękiem przed śmiercią, pozostają wciąż takie same.


 

Wyłaniający się z utworu obraz Wilna jest wielowymiarowy i fascynujący. W XVII wieku stolicę Wielkiego Księstwa Litewskiego tworzył konglomerat narodowościowo-religijny, ale dominowała spolonizowana szlachta. Jednak przesadą byłoby stwierdzenie po lekturze Silva rerum, że dziedzictwo architektoniczne, kulturalne, zabytki, kościoły, słynni mieszkańcy - wszystko, co stanowi o pięknie i duchu tego miasta, ma bardzo mało wspólnego z Litwinami i innymi narodami, a bardzo dużo z Polakami, bo nie tylko Polacy kształtowali genius loci Wilna. Myślę, że pisarka usiłuje nam przekazać, że każda z zamieszkujących miasto przez stulecia nacji wniosła swój niepowtarzalny pierwiastek w oblicze Wilna.

Wilno było w XVII stuleciu małą plamką na skraju chrześcijańskiego świata; składało się z zaledwie czterech dzielnic i zielonych przypominających wioski przedmieść. Owe cztery dzielnice miały charakter wyraźnie wyznaniowy, bo zamieszkiwali je katolicy polsko-litewscy, protestanci niemieccy, rosyjscy starowiercy i żydzi. Do tych grup należy dodać przybyszy z całej Europy: włoskich i francuskich artystów, hiszpańskich prawników, Holendrów, Tatarów, Ormian i Karaimów. Po 1655 roku, mimo ogromnych zniszczeń i ogołoceń kozackich, miasto odradza się jak feniks z popiołów i przeżywa rozkwit:

Ale przecież to zniszczone, ograbione miasto, które nielubiący go ludzie nazywali wsią, było na swój sposób potężne, bo z takim piekielnym uporem zdołało się odrodzić i znów pięło sie wzwyż, i znowu w kościołach zawieszano dzwony, i znów niesiono złote wota, i wilnianki znowu się stroiły, i póki uniwersyteckiej biblioteki, okradzione i spalone przez Moskwicianów, znów powoli zapełniały się książkami. [...] I Wilno nie zniknęło z mapy świata, lecz było na niej zapisane jako stolica europejska pośród innych większych lub mniejszych stolic i miast [...] (s. 379).

Jeśli chodzi o przedstawione w książce realia historyczne, to myślę, że można zaufać autorce. Napisanie trzytomowej sagi poprzedziła dekadą badań. Pasjonujące są ukazane w Silva rerum szczegóły dotyczące obyczajowości i życia szlachty, mieszczan, żeńskich klasztorów i żaków, a także statusu kobiet. Prawdziwe są postacie ksieni bernardynek Konstancji Sokolińskiej oraz Francuza Jeana de la Marsa, ludwisarza, który odlewał wileńskie dzwony. Trzeba też wspomnieć o pobocznie nakreślonych sylwetkach (w mało zresztą chwalebnym świetle) książąt Radziwiłłów: Dominika Mikołaja i Janusza. Są też nawiązania do twórczości Jana Kochanowskiego oraz wzmianki o Dworzaninie polskim Łukasza Górnickiego. Kristina Sabaliauskaitė tę całą badaną latami materię historyczną, obyczajową i społeczną dotyczącą epoki Rzeczpospolitej Obojga Narodów przefiltrowała przez swoją wyobraźnię i stworzyła prawdziwie urzekający utwór literacki o krótkotrwałości rzeczy świata ziemskiego. Silva rerum to porywający autentyzm postaci, realiów i rekwizytów połączony ze znakomitą kreacją świata fikcji.

Oprócz sienkiewiczowskiego tchnienia, wyraźnego w opisach palenia, gwałtów, grabienia i niszczenia Wilna przez Kozaków (z tą różnica, że Sienkiewicz o Rosjanach pisał z konieczności językiem ezopowym), dostrzegam w Silva rerum elementy i cechy powieści łotrzykowskiej, inaczej określanej mianem szelmowskiej. Po części jest to romans awanturniczy, gdyż przedstawia losy przedsiębiorczego i przebiegłego Jana Kirdeja Bironta, geniusza retoryki, na tle prawdziwego i do pewnego stopnia satyrycznego obrazu epoki Rzeczpospolitej Obojga Narodów. A trzeba tu podkreślić, że był to okres niesamowitej wspólnej potęgi.

Powieść ma wiele walorów. Zachwyciła mnie prostotą stylu, pięknym językiem, warstwą fabularną,  społeczną i filozoficzną. Utwór wyraża niepokoje baroku: rozdwojenie między duszą i ciałem, przemijanie, strach nie tylko przed śmiercią, ale także ukrywającym się pod różnymi postaciami szatanem. A ukazana w Silva rerum miłość to najszczęśliwsza odmiana szaleństwa, co wcale nie znaczy, że najmniej groźna. Barokowy sztafaż jednak nie przygnębia, gdyż powieść nie jest pozbawiona szczypty subtelnego humoru.





12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Tak, poszłam za Twoją radą:) Nie było wyjścia... Pewnie jakiś wirus blokował...

      Usuń
    2. Blogger tak ma, że czasem nie można tam zmienić czcionki czy odstępów między linijkami.

      Usuń
  2. Powiem tak, mam apetyt na tę książkę. Historia, Kresy to już wystarczający powód.
    Tym bardziej, że w moich literackich działaniach znów jestem ... na Kresach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czasu moich wakacji spędzonych w Wilnie mam do niego taki sentyment, że gdy tylko dowiedziałam się o "Silva rerum", której akcja rozgrywa się właśnie w tym mieście, pobiegłam do księgarni. Powypisywałam sobie numery stron, na których pojawiają się nazwy ulic w powieści, i stworze sobie na tej podstawie swoją literacką mapkę turystyczną:) Podobno szlakiem akcji powieści oprowadza się dzisiaj po Wilnie wycieczki.

      Czekam (nie)cierpliwie, aż zapiszesz swoją literacką podróż po Kresach w swojej nowej książce! :)

      Usuń
    2. Boże, żebym ja nie była taka chora, to bym sobie ruszyła na Kresy na wiele wycieczek! A tak, to mogę ino wirtualnie :(

      Usuń
    3. Rozumiem... Chociaż z drugiej strony takie wycieczki, czyli odbywane tylko w wyobraźni za pomocą książek, też mają swoją wartość, a może i większą?

      Usuń
  3. Bardzo zachęcająca opinia! I jak pięknie napisana! Aż chce się sięgnąć po tę książkę. Jak już minie mój kryzys czytelniczy, na pewno przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam się doszukać w tej powieści wad (bo wobec najnowszej literatury jestem zazwyczaj bardzo sceptyczna), ale mimo usilnych starań nie znalazłam:) Tylko wobec okładki mam zastrzeżenie: otóż zamieszczone tam słowa Olgi Tokarczuk są niepotrzebne (nie lubię tej pisarki). Zatem z czystym sercem zachęcam do lektury "Silva rerum".

      Co do kryzysu czytelniczego, nie martw się, przejdzie :) Niedawno mnie ta choroba dopadła, trwała jakieś dwa tygodnie i poszła sobie. To pojawia się falami, a ma związek z.. życiem po prostu.

      Usuń
  4. oj, bardzo chcę przeczytać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle wspaniale zachęciłaś do tego, by zapragnąć książkę przeczytać i oczywiście, by j posiadać.
    Czytam, jak zwykle różne książki, ale ostatnio coraz bardziej kuszą mnie te opowiadające o przeszłością szczególnie przedstawiające losy bohaterów
    na tle epoki, w której przyszło im żyć.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.