9 stycznia 2012

O pięknych różnicach dla dzieci, młodzieży i dorosłych

Prawdziwi przyjaciele zawsze mają dla siebie czas, bo razem chcą przeżyć wszystkie najpiękniejsze chwile.

Andreas Steinhöfel, Rico, Oskar i głębocienie


Za kilkadziesiąt lat będzie to z pewnością klasyka literatury dziecięcej i młodzieżowej. Na tle jej bogactwa jest to książka jedyna w swoim rodzaju. Niewielu bowiem autorów piszących dla małych odbiorców poruszało i porusza problem bycia Innym. Jeśli znacie takie tytuły, podajcie proszę.:)
Ta błyskotliwa i zabawna powieść nie tylko ukazuje znaczenie przyjaźni, lecz także uczy, jak można się pięknie różnić. To właśnie „piękne różnice” sprawiają, że nasze przyjaźnie są długie, niezachwiane, wzajemne, szczere i prawdziwe. Ponadto gdyby wszyscy ludzie byli tacy sami i mieli to samo, świat byłby bardzo nudny, jak lubimy czasem mówić.
Rico, Oskar i głębocienie to czarująca opowieść o przyjaźni dwóch chłopców: głęboko utalentowanego i wysoce uzdolnionego. Tak się zresztą przedstawiają nieznajomym i sąsiadom. Nastolatek Rico, wychowywany przez samotną i kochającą matkę pracującą w klubach nocnych, nienawidzi wyrażeń „upośledzony” i „ośrodek specjalny”, ma kłopoty z rozpoznawaniem kolorów i kierunków i aby się nie zgubić na ulicy, porusza się tylko po linii prostej. Drugi bohater nosi niebieski kask z wizjerem, pod którym chowa wielkie odstające uszy, ma olbrzymie zęby, jest dużo niższy od Rica, wszystko wie, ale i wszystkiego się boi. Mimo dzielących ich olbrzymich różnic i początkowej obopólnej niechęci nawiązuje się między nimi nić sympatii i zostają przyjaciółmi. Postanawiają spotkać się następnego dnia u Rica. Jednak Oscar, ku ogromnemu rozczarowaniu i żalowi przyjaciela, nie pojawi się…
Akcja powieści  jest wartka, a rozgrywa się między innymi w sześciopiętrowej kamienicy położonej na berlińskiej ulicy o malowniczej nazwie: Majowej. Pewnego dnia Rico znajduje przed nią na chodniku makaron. Postanawia zabawić się w detektywa i ustalić, kto spośród mieszkańców mógł go wyrzucić przez okno. W najśmielszych swoich snach nie przypuszcza, że wkrótce przyjdzie mu przeprowadzić prawdziwe i zarazem niebezpieczne śledztwo, aby ratować swojego niedawno poznanego, jedynego przyjaciela...   
Wierzcie mi, nie chcielibyście, aby Wam zdradziła całą fabułę (z wątkiem kryminalnym włącznie!), a tym samym odebrała przyjemność, jaką daje lektura tej pięknej powieści. Ujawnię tylko, że obfituje ona w zaskakujące zwroty i wzbudza od czasu do czasu doniosły śmiech, ale przede wszystkim pokrzepia i zmusza do zadumy o tym, co w życiu najważniejsze. Być może popadam w patos, ale zapewniam, że książka niemieckiego pisarza nie jest czułostkowa i nachalna pod względem dydaktycznym.
Powieść może być doskonałą inspiracją i pretekstem do rozmowy rodziców ze swoim synem czy córką  czy nauczyciela z uczniami, choćby na temat postawy wobec szkolnego kolegi czy koleżanki, którzy mają jakieś ułomności ograniczające codzienne funkcjonowanie. Mogą bowiem mieć w klasie rówieśnika albo poruszającego się na wózku inwalidzkim, albo noszącego aparat słuchowy, albo – mówiąc słowami jednego z bohaterów tej uroczej książki – niemającego najtęższego umysłu. Mogą siedzieć w jednej ławce z kimś przemądrzałym, mózgowcem, a tym samym po prostu irytującym, albo kimś, kto jest nadpobudliwy lub dyslektykiem.  
To dziwne, że ludzie nie umieją sobie poradzić ani z kimś niezbyt rozgarniętym, ani z kimś mądrym – zastanawia się Rico. Różnimy się między sobą – to prawda stara jak świat i to akceptujemy. Jednak jesteśmy mniej cierpliwi wobec tych, których słabości i ułomności są bardziej widoczne lub odczuwalne w trakcie bezpośrednich kontaktów. Wtedy brakuje nam empatii i zapominamy o tym, jak bogatsze byłyby nasze relacje, gdybyśmy byli odrobinę bardziej cierpliwi i wyrozumiali. I o tym też, mądrze i atrakcyjnie, opowiada ta książka. Autor nie unika skomplikowanych zagadnień: poczucia obcości i samotności, braku akceptacji oraz trudu wychowania.
 Bez wątpienia powinni ją czytać razem całe rodziny. Śmiało mogę ją określić mianem familijnej, tak jak określa się filmy adresowane do odbiorców każdej grupy wiekowej. Słowem, znakomita lektura dla ludzi między ósmym a osiemdziesiątym rokiem życiem. Jeśli chcecie rozwikłać tajemnicę tytułowych głębocieni, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę!
W związku z tą powieścią mam świetną, nie do odrzucenia propozycję dla rodziców i pedagogów specjalnych, aby w stosunku do swoich podopiecznych zamiast pojęć „osoba/dziecko niepełnosprawne intelektualnie czy upośledzone umysłowo” zaczęli używać wyrażenia „głęboko utalentowane”. Tak jak bohater tej wspaniałej i intrygującej książki nie cierpię tej terminologii naukowej. Jest taka sztuczna, mało przyjemna i nalepia etykietkę... To poważna sugestia, warta rozważenia:)

Ze słownika głęboko utalentowanego chłopca:

Egoista – ktoś, kto myśli tylko o sobie. Przeciwieństwem tego jest ktoś, kto myśli tylko o innych, i jeśli tak robi, to zostaje świętym. Ale święci najczęściej są tylko wykorzystywani i na koniec mordowani. Trzeba byłoby znaleźć coś pośredniego, a przede wszystkim umieć się przełączać.




PS. Gdy "chłonęłam" tę powieść przypomniałam sobie  przeczytany kiedyś fragment książki włoskiego pisarza: Claudio Magrisa. Opisana przez niego scena, której był świadkiem, jest przejmująca do tego stopnia, że postanowiłam poszukać  w sieci ten cytat i go tu wkleić, ponieważ ładnie komponuje się pod względem tematycznym z przedstawioną wyżej powieścią dla dzieci i młodzieży.
      W sali klasztoru Pedralbes w Barcelonie — jednym ze wspaniałych zabytków katalońskiego gotyku — goszczącego dział kolekcji Thyssen-Bornemisza można zauważyć wśród nielicznych zwiedzających dwóch mężczyzn: ojca i syna. Pierwszy jest schludnym mężczyzną w wieku mniej więcej siedemdziesięciu pięciu lat, niskim, o spokojnym wyglądzie. Prowadzi on za rękę drugiego, wyraźnie cierpiącego na zespół Downa albo, jak powiada się mylnie, na mongolizm.
      Ci dwaj przede mną zatrzymują się, aby obejrzeć każdy obraz. Ojciec objaśnia synowi, nie puszczając ani na chwilę jego ręki, Pokorną Dziewicę Fra Angelica, ulubiony temat zakonów żebraczych, mrok, z którego wyłania się Portret Antonia Anselmiego Tycjana, kanarka wymykającego się z klatki na Portrecie damy Pietra Longhiego. Syn przysłuchuje się, kiwa potakująco głową, od czasu do czasu coś mruczy, ma może czterdzieści, może pięćdziesiąt lat, przede wszystkim jednak jest w nieokreślonym wieku dziecka, które zdążyło się już zestarzeć. Ojciec mówi do niego, słucha go, odpowiada mu; prawdopodobnie robi tak od dawna, lecz nie wydaje się ani zmęczony, ani udręczony, widać, że sprawia mu przyjemność uczenie syna, jak kochać Mistrzów.
      Kiedy staje przed Portretem Marianny Austriaczki, królowej Hiszpanii, pochyla się, aby przeczytać nazwisko autora, potem nagle się wyprostowuje i oznajmia nieco podniesionym głosem: „Velázquez!”, uchylając przy tym kapelusza i unosząc go tak wysoko, jak tylko się da. Krzyż w postaci upośledzenia syna, jaki kazała mu nieść niewybaczalna niesprawiedliwość, nie przytłoczył go, nie przygniótł, nie uczynił złym, nie odebrał radości, jaką jest rozpoznanie geniusza, złożenie mu hołdu w obecności osoby, dla której najprawdopodobniej żyje, swojego syna. Często ból niszczy, czyni zgorzkniałym, sprawia, że odrzucamy to, co inni, obdarzeni hojnie przez los, zdołali stworzyć, stając się sławni; szczególnie ból, taki jak owo upośledzenie, zmuszający do przebywania w cieniu, nie pozwala cieszyć się blaskiem będącym udziałem innych. To pełne szacunku i radosne uchylenie kapelusza jest królewskim gestem i jest nim jeszcze bardziej oczywista przyjemność, z jaką stary człowiek przekazuje swój zachwyt synowi. Ojcowskie i synowskie przywiązanie sprawia, że te dwie osoby wystarczają sobie, podobnie jak wystarcza sobie miłość. To przed tym człowiekiem, który całkiem nieświadomie stał się dla mnie mistrzem, powinniśmy uchylić kapelusza.

19 marca 1996

Claudio Magris, Podróż bez końca, Zeszyty Literackie,  2009, tłum.: Joanna Ugniewska, s. 35-36.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.