14 grudnia 2013

"Pół czarnej, proszę!"


Już widzę dawną Kawiarnię Literatów i stołówkę w piwnicy; nieraz tutaj jadałem tzw. związkowe obiady, tanie i smaczne. Pierwszy raz przyszedłem do Literatów w 1957 roku. […] Czas był po Październiku i w kawiarni panowało ożywienie. Wtedy, w wyniku odwilży po Stalinie, wróciło do Polski wielu zesłańców z ZSRR. […] Wśród nich znaleźli się ludzie pióra. […] Przychodziłem do Kawiarni Literatów z kolegami ze „Współczesności”: Staszkiem Grochowiakiem, Leszkiem Płażewskim, Edkiem Stachurą, Bogdanem Wojdowskim, Andrzejem Brychtem, Romanem Śliwonikiem. Wszyscy tam drukowaliśmy, zdobywając literackie ostrogi. Towarzyszył nam nieraz  Janek Himilsbach, wtedy jeszcze nieaktor i niepisarz, raczący nas obficie barwnymi opowiastkami z życia niższych sfer. Głos już miał charakterystyczny, sznapsowaty i śmiesznie wyglądał w ożywionej rozmowie ze Stanisławem Dygatem. Pat i Pataszon. […] W dniach zebrań zarządu głównego i zjazdów ZLP można było spotkać w kawiarni luminarzy literatury: Marię Dąbrowską, Juliana Stryjkowskiego, Andrzeja Kuśniewicza, Wilhelma Macha, Adama Ważyka, Adolfa Rudnickiego i wielu innych.

Marek Nowakowski, Nekropolis, Świat Książki, Warszawa 2005, s. 23-30.

Wspominając w tomie Nekropolis nieistniejącą już Warszawę, wybitny pisarz Marek Nowakowski wraca pamięcią między innymi do dawnej Kawiarni Literatów (dziś Literackiej). Wydawałoby się, że lokal ten spełnia wszystkie kryteria, które wymienił w swojej niedawno opublikowanej książce Andrzej Z. Makowiecki, aby można było go określać mianem „kawiarni literackiej”. Autor jednak pominął ten zakład gastronomiczny w swojej publikacji, tłumacząc to tym, że lokale stowarzyszeń twórczych okupowali jedynie przedstawiciele danych środowisk i że brakuje w nich publiczności nietrudniącej się literaturą czy sztuką. Przedstawione przez Makowieckiego kryteria dokonanej selekcji są zrozumiałe i do przyjęcia, ale trochę szkoda, że ograniczył w ten sposób opis tego typu instytucji życia literackiego. Mam nieodparte wrażenie, że obok powojennych kawiarni, takich jak PIW, Ujazdowska i Czytelnik, które obszernie charakteryzuje i demitologizuje, Kawiarnia Literatów również zasługuje na uwagę i opisanie, bo przecież też była lokalem otwartym i z pewnością kulturotwórczym. Wstęp do niej był wolny, zatem może jednak publiczność nie składała się wyłącznie z literatów, filmowców czy aktorów, wbrew temu, co pisze Nowakowski - „rasowy” bywalec kawiarni warszawskich.

Oczywiście ta cecha wcale nie umniejsza znaczenia i walorów książki historyka literatury okresu Młodej Polski i Dwudziestolecia Międzywojennego, notabene wielbiciela kawy i kawiarni - Andrzeja Makowieckiego. Monografia wypełnia bowiem istniejącą od dawna lukę w obrazie polskiej kultury literackiej. To chyba pierwsze takie syntetyczne i bardzo potrzebne z tego względu ujęcie zjawiska rodzimych kawiarni jako instytucji życia literackiego.


Początki instytucji kawiarni literackiej sytuuje autor na przełomie XIX i XX wieku… w Krakowie, nie Warszawie. To właśnie w grodzie wawelskim narodziła się protoplastka wszystkich polskich kawiarni literackich. Była to kawiarnia założona przez Turlińskiego przy placu Szczepańskim, naprzeciwko Teatru im. Modrzejewskiej, dziś Starego. Jej pewne cechy i elementy, pozwalające określić dany przybytek jako lokal kawiarniany o charakterze literackim, powtarzały się potem przez sto lat. Makowiecki zwraca też uwagę na romantyczny i postyczniowy rodowód warszawskich kawiarni literackich. W kulturze literackiej lokale w takiej postaci funkcjonowały już w dobie romantyzmu, ale ich wydźwięk i forma nie mieszczą się w ramach przyjętych przez badacza starannie uzasadnionych kryteriów. Peregrynację po dawnych warszawskich kawiarniach literackich rozpoczyna on więc od wizyty w młodopolskich przybytkach: Starorypałce, U Miki, Nadświdrzańskiej i Udziałowej. Później szlak wiedzie do kawiarni powstałych w trakcie dwudziestoletniego karnawału wolności, czyli do obrosłych legendą: Picadora, Kresów, Małej Ziemiańskiej, IPS-u, SiM-u i Zodiaka. Wędrówka „wśród oceanu czarnej kawy” zaprowadzi autora do takich dwudziestowiecznych „wysp Ukojenia”, jak wspomniane wcześniej: PIW, Ujazdowska i Czytelnik. Symbolem łączącym prawie wszystkie wymienione kawiarnie był i pozostał paradoksalnie człowiek, który nie parał się rzemiosłem literackim, mianowicie Franciszek Fiszer - oryginał, erudyta, bohater i twórca licznych anegdot i paradoksalnych dowcipów, ale na pewno nie człowiek pióra. Na miano weterana kawiarnianych konwentykli zasługuje też niewątpliwie Antoni Słonimski. Postacie te najczęściej przewijają się przez zachowane relacje i wspomnienia, których fragmenty obficie przytacza Makowiecki. Pod względem dokumentacyjno-badawczym praca autora jest bowiem godna podziwu i uznania. Nie tylko porządkuje wiedzę oraz rozwiewa mity na temat kultowych kawiarni literackich, czyli międzywojennych i powojennych, ale przede wszystkim przybliża szczegółowo mniej znane tego rodzaju instytucje środowiskowe oraz ich uwarunkowania. Najciekawsze są rozdziały poświęcone właśnie młodopolskim lokalom, choć niestety skąpo zachowana dokumentacja nie pozwalała autorowi na rozwinięcie wielu ciekawych wątków.

Źródło: strona wydawnictwa Iskry.
W kawiarni u Miki przesiadywali Henryk Pytliński (według zachowanej relacji, „do niedawna żonaty z córką Marii Konopnickiej"), Jan Kleczyński („mąż siostry przyszłej żony Żeromskiego”), ceniony za parnasistowską erudycję poeta, pisarz i tłumacz (m.in. Baudelaire’a) Antoni Lange oraz najwięksi prozaicy młodopolscy: Władysław Reymont („sensata o skromnym zasobie sensu”, jak pisarza określił Fiszer prawdopodobnie w tym lokalu ) i Stefan Żeromski. Dzięki wizytom w innej kawiarni, mianowicie Udziałowej, autor Popiołów poznał w 1908 roku swoją przyszłą żonę, Annę Zawadzką. Reymont również odwiedzał tę modną wówczas kawiarnię, najczęściej z żoną Aurelią, która z zapałem czytała tam magazyny paryskie. Młodopolscy „matadorzy pióra” okupowali też Nadświdrzańską - słynącą nie tylko ze znakomitej białej kawy, ale też z masła śmietankowego, zawsze świeżego pieczywa i dającego się kroić nożem zsiadłego mleka. Kawiarnia ta była w zasadzie… mleczarnią. W wymienionych lokalach zjawiało się wiele barwnych postaci młodopolskiej cyganerii artystycznej, natomiast Udziałowa była w trakcie pierwszej wojny światowej miejscem zespalającym dwie epoki literackie: Młodą Polskę i nadchodzące dwudziestolecie międzywojenne.


Makowiecki zebrał i omówił mnóstwo ciekawych historyjek związanych z życiem literackim toczącym się we wzmiankowanych lokalach. Dowiadujemy się na przykład, skąd się wzięło określenie „pół czarnej” tożsamej z pojęciem „mała czarna”. Otóż zawdzięczamy je praktyce stosowanej w Małej Ziemiańskiej, w której kawę podawano w szklankach: duża kawa wypełniała bowiem całą szklankę, mała - pół szklanki. Ponadto właściciel cukierni ulokowanej u wejścia tej kawiarni, jak relacjonował po latach Janusz Minkiewicz, wymyślił niezły chwyt marketingowy, mówiąc dzisiejszym językiem. Ogłosił, że w pewnej ilości sprzedawanych pączków znajdują się złote monety. Na brak klientów więc nie narzekano.  

Warszawskie kawiarnie literackie to pasjonująca publikacja z dziedziny socjologii literatury. Autor nie tylko dokładnie weryfikuje i nawet odkłamuje wspomnienia bywalców kultowych lokali, często skłonnych przecież do koloryzowania lub mitologizowania, lecz także prowadzi ciekawe rozważania na temat kulturotwórczej roli kawiarni. Każdy z omówionych lokali wywoływał ferment literacki, czy szerzej - kulturowy, ale nie rewolucję, biorąc pod uwagę znamienne słowa Tadeusza Kantora, iż „wszelką rewolucję artystyczną wywołują kawiarnie”. Instytucje te powodowały pewnego rodzaju wrzenie w środowisku, tworzyły mody i towarzyskie koneksje, były miejscem, w którym zbierały się redakcje znaczących i opiniotwórczych czasopism literackich, a nawet rodziły się ważkie inicjatywy polityczne (antyrządowe), ale nie przyczyniły się do gwałtownych zmian jakościowych w dziedzinie literatury w danej epoce. Jak bowiem stwierdza w podsumowaniu swoich rozważań Makowiecki, zjawisko określane mianem kawiarni literackiej ma bardziej charakter socjologiczny niż artystyczny. Abstrahując od tego wniosku badawczego oraz innych interesujących konkluzji autora, pragnę podkreślić, że wyprawa w świat dawnych lokali kawiarnianych, w których rezydowali ludzie pióra i ich akolici, aby przy „pół czarnej” lub kefirze poplotkować, poflirtować lub popracować, była wspaniałym przeżyciem lekturowym. Byłoby ono jeszcze głębsze, gdyby publikacja została wzbogacona o fotografie oraz ilustracje dokumentujące to zagadnienie. Zabrakło jednak zdjęć.

Cytaty zaznaczone kursywą pochodzą z: Andrzej Z. Makowiecki, Warszawskie kawiarnie literackie, Iskry, Warszawa 2013. 

Źródło: strona wydawnictwa Iskry.


9 komentarzy:

  1. Świetny post.
    Kawiarnie kojarzyły się z bohemą artystyczną, literatami, poetami i muzykami.
    Ciekawe jak to dzisiaj wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś kawiarnie straciły na znaczeniu, nie mają już takiej mocy artystycznej i kulturotwórczej. Książka smakowita, zapach kawy się ulatniał przez cały czas lektury :)

      Usuń
  2. Książki jeszcze nie znam, ale już o niej czytałam. Wielka szkoda, że nie zadbano o zdjęcia, to zawsze wzbogaca książkę.
    Na pewno pasjonująca lektura. Z chęcią kiedyś poświęcę jej czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo żałuję, że nie ma w nich zdjęć, świetnie by dopełniały opisywaną przez autora atmosferę panującą w poszczególnych kawiarniach w różnych okresach historycznych. Dla smakoszy małej czarnej lektura obowiązkowa:)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kultowy? Nie może być, bo ja o tym pisarzu nic nie wiem... :) Tytuł też mi nic nie mówi. Pewnie się właśnie skompromitowałam swoją niewiedzą. Dla mnie jednak "sajans fajans" to czarna magia:) No, poza Lemem:) Może to zdjęcie wrzuć na bloga swojego i przy okazji przedstaw sylwetkę tego pisarza?:)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Szkoda, że ich teraz nie ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Makowiecki uważa, że w XXI wieku nie ma kawiarni literackich w takim kształcie, w jakim były w XIX i XX wieku. W tych stuleciach były między innymi ośrodkiem prądów i haseł artystycznych. Ale jednocześnie zastrzega, że trzeba czasu na to, aby to udowodnić. Może zatem są, tylko trzeba się rozejrzeć i może ich znaczenie ujawni się nagle, zupełnie niespodziewanie po jakiś czasie.

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.