16 września 2013

Elegia o Kresach

Przebogata jest literatura poświęcona Kresom. Trudno się temu dziwić, gdyż opowieści na ich temat jest i będzie tyle, ile było polskich rodzin mieszkających na wschodnich ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. I nie tylko polskich.

 Dzisiaj są to tereny obecnej Litwy, Łotwy, Białorusi i Ukrainy. Kresy słynęły niegdyś z tolerancji, gdyż była to ojczyzna wielu narodów, języków, religii i kultur. W XX wieku dwa totalitaryzmy sprawiły, że stały się grobem wielu tysięcy ludzi, jednym z najbardziej zniszczonych i skrwawionych regionów Europy, ziemią okradzioną z tysięcy bezcennych dzieł architektury i sztuki. Jednak nie tylko z takiej perspektywy spogląda na swoje rodzinne strony Tadeusz Olszański, czyli martyrologicznej. Jego książka nie jest też opowieścią o mitycznej krainie, lecz próbą zrozumienia potencjału tkwiącego w utraconych ziemiach, a opiera się on na polskiej, żydowskiej, ukraińskiej i ormiańskiej historii i kulturze. Lwów, Wilno i Stanisławów  są do tego stopnia przesiąknięte przeszłością tych narodów, że żadne nazwy litewskie, białoruskie czy ukraińskie nie są w stanie tego wymazać. Przede wszystkim jednak przesiąknięte są polskością. Potwierdza to  Olszański, pisząc o Stanisławowie (dziś Iwano-Frankiwsk) w "Postcriptum": 

Nazwy można zmieniać nie tylko ulicom, ale również miastom, ale przecież mają one swoją pamięć, swoje sumienie i są trwałymi pomnikami przeszłości. I ciągle, bęz względu na to, jak się to miasto będzie nazywało, najpiękniejsze w nim będzie i pozostanie to, co było i na zawsze pozostaje Stanisławowem.




Autor stara się przekazać prawdziwy i nieupiększony obraz Stanisławowa, niepozbawiony jednak pewnego uroku i magnetyzmu.  Nie musimy się więc obawiać, że będziemy skazani wyłącznie na opisy martyrologiczne. Zobaczymy również, choć naznaczony cierpieniem, świat cichej harmonii i piękna, miłości i poświęcenia, solidarności w obliczu tragedii i odwagi. Opowieść Tadeusza Olszańskiego o "kraju lat dziecinnych" (autor spędził w Stanisławowie pierwsze czternaście lat swojego życia) jest podszyta nostalgią i miłością do rodzinnych stron, utraconej małej ojczyzny, dlatego przywodzi na myśl elegię, czyli utwór o tematyce żałobnej i refleksyjnej, mimo że książka należy do literatury faktu. Jednak w opisie Stanisławowa dominująca jest perspektywa, w której dostrzeżemy polski rodowód miasta i jego bogatą historię. Owa polskość to główna tkanka miasta, nierozerwalnie połączona z kulturą i obyczajami innych społeczności w niej mieszkających: Żydów, Ukraińców i Ormian. Szczególnie interesujące są obrazy rodzin ormiańskich, a także Hucułów, którzy mieszkali blisko Stanisławowa.

Autor spędził dzieciństwo w prawdziwym tyglu kulturowym i religijnym. Bogactwo poruszonych przez Olszańskiego wątków oraz opisów losów osób autorowi najbliższych, a także zwykłych mieszkańców Stanisławowa  jest tak olbrzymie, że mamy do czynienia z wielobarwnym freskiem. Nie sposób tutaj przedstawić choćby najistotniejsze motywy i życiorysy. Wspomnę tylko, że książkę połknęłam w dwa wieczory i że czytałam ją z niesłabnącą zachłannością, a nawet momentami ze ściśniętym gardłem. O innych miastach dawnej Galicji, czyli Lwowie i Krakowie wiemy stosunkowo dużo, ale Stanisławów jawi się nam jako bardziej tajemnicze i zapomniane miejsce. Mamy zatem doskonałą okazję je poznać, a nawet pokochać. Za sprawą książki nabrałam szczerej ochoty, aby odwiedzić to miasto, leżące dziś na Ukrainie. Jeśli się kiedyś uda, to będę je zwiedzać z bohaterami opowieści Tadeusza Olszańskiego.


Pocztówka ze Stanisławowa. Źródło: Polona.pl



Książka obfituje w wiele pasjonujących ciekawostek, historyjek i charakterystyk społeczności miasta. Warto wspomnieć, że mieszkańcy Gdańska w kościele Apostołów Piotra i Pawła na Żabim Kruku mogą oglądać stanisławowską ikonę cudownej Matki Bożej Łaskawej z tamtejszego ormiańskiego kościoła. Historia ocalenia tego obrazu przez księdza Kazimierza Filipiaka (który nie był Ormianinem, ale góralem z Podhala) to tylko jedna z spośród licznych fascynujących opowiadań tworzących tę niezwykłą publikację. Stanisławów zasługuje na oddzielny tekst na blogu. Postaram się zatem później opowiedzieć coś więcej o tym zapomnianym mieście, opierając się oczywiście na wspomnieniach Olszańskiego.




10 komentarzy:

  1. Jaka szkoda, że to już nie Polska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromny żal odczuwają nie tylko Kresowiacy, w tym T. Olszański...
      Ciekawą stronę poświęconą Stanisławowi znalazłam:
      http://stanislawow.net/index.htm

      Usuń
  2. Rzeczywiście wielki, wielki żal, a na lekturę mam teraz ogromną ochotę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Kresy… Bogate, stare, piękne słowo. Jest w nim obszar i przestrzenność, bezkres równin falujących, oddalenie od świata i wicher stepowy. Dla każdego z tamtej strony zawiera w sobie treść ojczystej ziemi, jej barwę, kształty i woń".
      (Zofia Kossak-Szczucka)

      Usuń
  3. Przeczytałam już wczoraj ten post, a mój długaśny komentarz nie chciał się "zapisać".
    Kresy - to słowo budzące tyle skojarzeń, wzruszeń i żalu... za tym, co nie wróci. Mam pięknie wydaną książeczkę Jacka Kolbuszewskiego "Kresy" z serii "A to Polska właśnie", a na dniach przyjdą zamówione "Moje wspomnienia" Leona Lipkowskiego, na które już nie mogę się doczekać.
    Książki, prezentowanej tu nie znam, ale już zapisałam tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe nasze dzieje są nierozerwalnie związane z losami tamtych utraconych ziem, więc zawsze będziemy do nich wracać. Ten temat nigdy mi się nie znudzi. Wezmę pod uwagę podane przez Ciebie tytuły! Bardzo chętnie się z nimi zapoznam.
      Na wspomnianej wyżej stronie poświęconej Stanisławowi znalazłam taki o to dowcip:



      Na cmentarzu żydowskim w Stanisławowie spotyka się dwóch żebraków.
      - Powinszuj mi! Zaręczyłem córkę…
      - Szczęść Boże! A z kim?
      - Z Fajwlem…
      - A, Fajwel! Ten z bielmem na oku? Fajny zięć, jak Boga kocham… A co mu dałeś w posagu?
      - Oj nie pytaj! Ten hycel zdarł ze mnie żywcem skórę… Musiałem mu odstąpić całą ulicę Kazimierzowską i jeszcze pól Lelewela!

      Usuń
  4. Bardzo interesujący tekst ): Przeczytałam z wielką przyjemnością ):

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi:) Zachęcam do sięgnięcia po książkę! Warto:) Fragment wspomnień Kresowiaka zamieszczony w publikacji znalazłam również tutaj:

      http://stanislawow.net/stanislawowianie/ulbrichowka.htm

      Usuń
  5. Powolutku wkraczam w tematykę kresową. Zaczynam - to cała ja - od zdefiniowania, czyli "Mohorta" Wincentego Pola. Wyodrębniłam półkę i niech się wypełnia:) Za Olszańskim będę się rozglądać.
    Właśnie obejrzałam "Literaturę na trzeźwo" z Wenclem na stronie autora. Jeszcze raz dzięki za sygnał:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny pomysł z wyodrębnieniem osobnej półki na tematykę kresową:) Jeszcze mam zbyt mało publikacji, aby taką utworzyć, ale gdy ich przybędzie, to tak zrobię.
      Odcinka z W. Wenclem jeszcze nie oglądałam. Będę nadrabiać zaległość.

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.