Dziś mój post nie będzie miał nic wspólnego z książkami!:) Jednocześnie chciałabym Was uspokoić i zapewnić, że mój blog nie straci pierwotnego charakteru i nadal będę na nim dzielić się swoimi lekturowymi doświadczeniami. Pomyślałam jednak, że może chcecie trochę odpocząć od czytania i książek?:)
Otóż wczoraj byłam z koleżanką, którą notabene ochlapałam nieco w czasie zajęć, na warsztatach z filcowania... Z czego??? Takie pytanie zadał mocno zdziwiony znajomy Gosi, którego spotkałyśmy na Kazimierzu w drodze na warsztaty. Gdy spojrzycie na zdjęcia, dostaniecie odpowiedź. Filcowanie to taka mokra robota... ale jakie cuda można wykonać! I jaka po tym satysfakcja!
Kwiatuszek mój... ...ozdobił wykonaną jakiś czas temu przeze mnie ikonę. I jeszcze jeden kwatuszek zrobiłam: To będzie ozdoba ubrania. A za tydzień korale i bransoletka! |
Widzę Beatko, że dobrze Ci zrobiły te warsztaty :-) Jestem zachwycona filcowaniem :-) Moje kwiatki suszą się jeszcze poupychane w kieliszkach. Wróciłam do domu wykończona,ale niesamowicie usatysfakcjonowana twórczą pracą ;-) Ciekawe, co za tydzień sfilcujemy, może nam ta mokra robota wejdzie w krew? ;-)
OdpowiedzUsuńOj tak Gosiu, takie twórcze zajęcia zawsze dobrze na mnie wpływają:) I też jestem zachwycona filcowaniem. Wróciłam z bolącymi plecami od tego wałkowania, ale zadowolona wytworem moich rąk;) Obmyślam już kolory do korali i bransoletki, tak żeby pasowały do jakichś moich ubrań;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, ale nie próbowałam. A ładne!
OdpowiedzUsuńIle jeszcze ukrywasz stron artystycznej duszy? Serdeczności:)
W każdym drzemie artystyczna dusza, trzeba tylko pozwolić jej się wyzwolić, wyswobodzić i wybrać sie na jakieś twórcze zajęcia;)
OdpowiedzUsuńSzał! Ja bym sfilcowała jakiegoś Obcego lub inną podagrę, ale kwiatek też niezgorszy ;)
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam!:)
OdpowiedzUsuń